Praga - Nota Bene

09:00

Nieopodal dworca głównego, przy ulicy Mikovcovej 4 znajduje się najsympatyczniejsza knajpa, w której dane mi było być (pić). Początkowo byłem zaskoczony jej kameralnością, która przypominała mi raczej niewielkie lokale portugalskie. Na pierwszy rzut oka Nota Bene pasowało by raczej do Antwerpii, niż do pełnej rozległych pivnic Pragi. Wszystko to wina ciemności (ciemnoty w sumie) i niewiedzy. Nota Bene wpisuje się w klimat nowofalowych knajpek z ciekawymi piwami na kranach.

Zdjęcie z http://www.expats.cz/content_files/2947/exterior.jpg

Na próżno szukać tu typowego czeskiego klimatu, wąsatego kelnera z brzuchem wylewającym się z fartucha, papierosowego dymu, od którego całkiem się już odzwyczaiłem. Trudno tu o lokalsów dźwięcznie śpiewających po czesku. Mimo niewielkiej ilości stolików w restauracji słyszałem rosyjski, angielski i tak wyraźnie inny amerykański. No właśnie, przez cały czas byłem przekonany, że Nota Bene to tylko znajdująca się na poziomie zero malutka restauracja. Dopiero wychodząc zajrzałem do bramy, tuż za drzwiami wejściowymi i okazało się, że oświetlony korytarz prowadzi jeszcze do części piwnicznej czyli Nota Bene - Beerpoint. Wcale nie było tak kameralnie, jak sądziłem.


Obie części są urządzone bardzo podobnie - delikatna i skromna skandynawska nowoczesność. Stonowane kolory, odkryta cegła, dużo eleganckiego drewna. W restauracji na całej ścianie wiszą czarno-białe zdjęcia. W piwnicy dodatkowo dużo luster. Jest jasno i zdecydowanie hipstersko. Mnie się bardzo podoba takie podejście do wystroju.


Sympatyczny barman, który profesjonalnie opisał wszystkie piwa, dopasowując się do moich umiejętności językowych polegających na naprzemiennym używaniu polskiego, czeskiego i angielskiego, z których pewnie żadnego już dobrze nie opanuję oraz urocza kelnerka i sześć kranów. Na dole jest kolejne osiem, ale widziałem, że asortyment się z grubsza powtarza.


Na pierwszy ogień poszedł Nota Bene Jantarovy Special 14°. Wszak trzeba pić lokalnie. Jest warzony w praskim browarze Prager Laffe. Klarowne bursztynowe piwo z pianką, która szybko zmalała, ale ładnie zaznaczała na szkle kolejne łyki. W piwie dominują akcenty słodowe i chlebowe, które w smaku uzupełnia spora pełnia i przyjemna, ziołowa goryczka - całkiem wysoka.

Drugi wybór, zresztą zamówiony równolegle (niech się ogrzewa), to dostępny u nas dosyć szeroko Clock 12° APA  z Rzemieślniczego Browaru (Řemeslný pivovar) Clock. Piwo jest złociste i opalizujące. Bardzo mocny aromat skórki limonki i owoców egzotycznych zawdzięcza duetowi Simcoe i Cascade. Wydaje się, że będzie słodko. I jest, ale na szczeście lekka gorycz bardzo udanie to kontruje sprawiając, że jest to świetny przykład piwa w stylu american pale ale.


Trzecie piwo nie zachęciło mnie nazwą, bo po niej spodziewałem się jakiegoś słodkiego szitu. Niepotrzebnie, bowiem Valentynkowy Gentleman 11° z praskiego Browaru Nomad (warzony ponoć w Pivovarskim Domu /byłem tam - klik/) to klasyczne angielskie pale ale. Herbaciany, nie do końca przejrzysty kolor, znad którego unosi się delikatny zapach skórki chleba, biszkoptu i trawiastego chmielu. W smaku chmiel kojarzy się przede wszystkim z nutami ziemistymi, a piwo jest wyraźnie goryczkowe. Gentleman jest przyjemnie pełny i arcy sesyjny. Ale walentynkowy?

To jedno z tych miejsc, których nie można ominąć w zwiedzaniu piwnej Pragi. Punkt obowiązkowy. Polecam i przyznaję znak jakości Tomasza.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy