Kolaboracyjne zwierząt umiłowanie - Widawa & Kopyra

07:33

Przekopałem szybko blog i ze zdumieniem stwierdziłem, że nie zagościło na nim jeszcze żadne piwo warzone we współpracy, czy też kolaboracji, jak określają to sami autorzy, Browaru Widawa i Tomasza Kopyry, znanego i kontrowersyjnego blogera, videoblogera, piwowara domowego, sędziego Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych (kolejność przypadkowa). W kopyrowym zwierzyńcu były już Shark, Sęp, Orka, Czarny Kur, Kangaroo, Kawka, Renifer oraz trzej dzisiejsi bohaterowie - Borsuk, Kuguar oraz Kruk. Nie licząc trzech ostatnich dane mi było spróbować wcześniej jedynie Sharka - ekstremalnie chmielonego słonecznego ale (właśnie zaświtało mi, że wspomniałem o nim przy okazji relacji z Brackiej Jesieni, gdzie przelałem go do paszczy). Był ekstremalny - ekstremalnie pyszny. Wtedy też był tam Borsuk, którym się podjarałem i zawiodłem.

na zachętę borsuczy front


Kopyr to miłośnik piw z charakterem, więc mnie do niego blisko, bowiem choćby nie wiem jak piwo było dopieszczone, to wolę inne z kopniakiem, dymem, swądem kiełbasy, ściskającą gardło goryczą, wykrzywiające język. Ma zaskakiwać aromatem, smakiem, treścią, kolorem. Czasem można przegiąć - Shark to z pewnością nie było piwo dla mas. Niczego tak gorzkiego nie piłem ani wcześniej, ani później.

Dziś krótko o trzech na prawdę pysznych piwach. Widoczny powyżej (i poniżej) Borsuk, to porter dymiony. Jest to górnofermentacyjny porter wzbogacony o wędzone aromaty i smaki. Wędzonka jest intensywna zarówno w zapachu, jak i w smaku. Ma piękną czarną barwę z dosyć jasną pianą. Jest niezbyt treściwy (spodziewałem się czegoś gęstszego), ale i tak wchodzi pięknie.

taka postrzępiona etykieta trafiła mi się w sklepie:-(

Znacznie później niźli Borsuk trafił do mnie Kruk. Kruk to piwo w stylu stout, a w dodatku american dry stout. Czyli będzie to krzepki ale, wytrawny, doprawiony amerykańskim chmielem (napis single hop etykiecie informuje nas, że gatunek chmielu był jeden, a Simcoe to jego nazwa). Kruk łączy w sobie palność stouta, która jest balansowana żywicznością i delikatną cytrusowością wynikającą z chmielu. Jest słabiutko wysycone, dzięki czemu lekko przemieszcza się do żołądka. Wraz z jego ogrzewaniem zmieniają się smaki na pierwszym planie. Pycha. Tutaj czerń piwa jest już absolutna. Nawet czarna dziura mogłaby się spalić ze wstydu. Kruk działa też jak czarna dziura - szczególnie przyciąga paszczę do brzegu pucharu...

   

 Na koniec świeżynka - Kuguar, czyli American India Pale Ale (w skrócie AIPA). Warto zapamiętać, że jeżeli coś ma w nazwie american, to z pewnością jest chmielone amerykańskimi chmielami. Jeśli jeszcze drogi czytelniku nie wiesz, o co chodzi, to radzę spróbować jakiejkolwiek AIPY i na długo zapamiętasz, dlaczego zyskały chmiele zza oceanu taką popularność i stały się właściwie twarzą rewolucji (nie tylko u nas). Zapach Kuguara nie powala, to znaczy jest ładny, cytrusowo-sosnowy, ale bardzo delikatny. Smak to klasyczna AIPA w świetnym wydaniu - przede wszystkim wyczułem tu mango i tak się zafiksowałem, że innego owocu nie byłem w stanie dostrzec. Poza tym żywiczność, chmielowość. Smak jest bardzo bogaty i wielowymiarowy, a samo piwo aksamitne, mile pieści gardło. Tylko piana jakoś tak wyjątkowo szybko uciekła w gęstwinę. Mniam... Podejrzewam, że jak przystało na zabójczego łowcę, kuguar jeszcze nie raz weźmie mnie w zasadzkę i będzie prześladował.

 

Do tego całego huraoptymizmu, który ostatnio zdominował blog, chciałbym dorzucić trochę negatywów, ale nie umiem ich znaleźć. Może tylko te bączki (małe butelki). Ale ozdobione są przepięknie zaprojektowanymi etykietami, każda ma swój odrębny styl, są genialne. Są na nich wszystkie konieczne informacje - to kolejna rzecz, która odróżnia piwa z małych browarów od piw produkowanych przez duże koncerny. Mniejsi wytwórcy nie mają czego się wstydzić i chętnie podają pełny skład piwa. 

Co tu dużo mówić, dla takiego freaka jak ja każde kolejne piwo kolaboracyjne jest takim must drink. Ale z czystym sumieniem mogę je polecić każdemu, kto ma ochotę na dobre piwo!

Zobacz także

5 komentarze

  1. Też się właśnie podczas ostatniej z cyklicznych wizyt na Mariackiej skusiłem na Kuguarka i odczucia mam równie pozytywne,a szczególnie rozjebała mnie zajebista goryczka,którą coraz bardziej hmm ubóstwiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały czas mnie zaskakujesz Danielu! Może wspólna degustacja w jakiś miły dzień?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakby to powiedzieć-opcja dobra fchuj;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czarny Kur to samodzielne piwo Wojtka Frączyka;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak się w zwierzyniec zapędziłem, że nie sprawdziłem dokładnie. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy