Powoli kończy się styczeń i czas przełamać blogowy marazm. Niespecjalnie udają mi się roczne podsumowania, ale po pierwsze sam lubię takie czytać, a po drugie sięganie po nie może mieć jakąś wartość z perspektywy czasu. Zapraszam więc na krótkie podsumowanie mojego roku z naciskiem na najciekawsze piwa, jakie piłem.
Od pewnego czasu, powiedzmy przełomu 2020 i 2021 roku, a może nawet nieco wcześniej, ilekroć piłem piwa Browaru Zakładowego, byłem pozytywnie zaskoczony ich formą. Właściwie nie zdarzały się wtopy, unikałem piw przegazowanych, nie trafiałem na wady produkcyjne (moja nieulubiona to dość powszechne utlenienie). Nasunął mi się wniosek, że forma browaru ustabilizowała się, a jakość gotowego produktu stoi na wysokim poziomie. Zacząłem bez wahania wymieniać Zakładowy w niedługiej litanii browarów godnych polecenia w ciemno. Rzecz jasna tych szeroko dostępnych, bo wśród bardziej lokalnych lista jest dłuższa. Tak oto przyjechałem pewnego czerwcowego dnia do Bierlandu i wziąłem wszystko, co z Zakładowego było, by skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością połowy 2021 roku. Jak to wyszło? Jak dziś (no dobra wczoraj) kształtuje się forma browaru z Poniatowej?