Jarosław Grzędowicz to doskonale znany miłośnikom gatunku polski pisarz fantastyki. I ja także go znam, bowiem na szeroko rozumianej fantastyce się wychowałem - w ósmej klasie byłem już po Diunie, a do niej musiałem dojrzeć łykając po drodze wszystko co wychodziło w Wydawnictwie Prószyński w serii Nowa Fantastyka. Wtedy też poznałem Panów, którzy zawładnęli moją wyobraźnią - Gene Wolfe i Philip K. Dick są mistrzami gatunku nie mniejszymi niż Heinlein (uwielbiam) i Clark (ubóstwiam). Piszę o tym nie tylko po to, by dla czytelnika zyskać ludzką twarz, inną niż ta przepita hektolitrami alkoholu, ale by zbudować interesujące wprowadzenie do opisu jednego browaru i trzech piw z niego, które skojarzyły mi się z tytułem powieści Grzędowicza, której podtytułem posłużyłem się w tytule tego wpisu.