Marne miałem pojęcie o Nowej Zelandii, dopóki nie obejrzałem Władcy Pierścieni. Zwyczajnie bardziej interesowałem się Australią, a NZ traktowałem po macoszemu. To dopiero Nowozelandczyk Peter Jackson, który otrzymał możliwość pokazania piękna plenerów swojego kraju (i w pełni to wykorzystał) otworzył mi oczy i rozpocząłem mokre sny o Północnej i Południowej Wyspie. To oczywiście antypody, marzenie niełatwe do realizacji, ale na pewno się uda. Niemniej jednak są tacy, którzy marzenia już realizują - ciocia Basia i kuzynka Karolina, przebywając na Nowej Kaledonii, wybrały się na road trip po Nowej Zelandii. Ja rykoszetem dostawałem co dzień zdjęcia piw, browarów i knajp, ale szczęśliwie moje męczarnie zostały wynagrodzone - za co jestem ogromnie wdzięczny! Przy okazji - to prawdopodobnie piwa z najodleglejszego zakątka, jakie do mnie trafiły. W linii prostej z Jaworzna do Wellington jest 16 tysięcy kilometrów. EDIT: Okazało się, że towarzysz, współpracownik i przyjaciel - Łukasz ze Świebodzic także dostał piwo z Nowej Zelandii. Jak przystało na tajnego współpracownika, nie wypił sam (ja tak zrobiłem), a poczekał na wspólną okazję. Jak powiedział: "Ja bym po prostu wypił, a Ty będziesz miał z tego potrójną frajdę!". Respekt. Tak oto dokładam trzecie piwo do wpisu.
Nowa Kaledonia, francuskie terytorium zamorskie, którego mieszkańcy w ciągu najbliższych lat powinni zdecydować o swojej niepodległości, to część Melanezji, zachodniej części Oceanii. To jakieś 1500 km. na wschód od Australii, mniej więcej w połowie drogi na Fidżi. Dla większości Europejczyków to terra incognita, słusznie kojarząca się z rajem. Wszystkie wyspy wchodzące w skład Nowej Kaledonii zajmują powierzchnię niewiele większą niż województwo podkarpackie. Sądzę jednak, że po obejrzeniu zdjęć stamtąd mało kto powie: "a może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady", wstawiając w miejsce nazwy pasma górskiego na przykład "na Ile des Pins". Błękitne wody, złote zachody słońca, palmy, egzotyczne kwiaty i owoce morza, a przede wszystkim klimat (najzimniejszym miesiącem jest zimowy lipiec, średnia temperatura wynosi wtedy 22°C) - to może zachęcać do Nowej Kaledonii. Na pewno powyższych słów nie wypowiedzą jednak miłośnicy piwa. Dlaczego? O tym dalej.
Końcem kwietnia, za sprawą nieocenionej kuzynki Karoliny, przeniosłem się myślą i przełykiem do francuskiej Bretanii pełnej wspaniałych średniowiecznych zamków, epickich katedr, opactw, pradawnych menhirów. Zabieram Was dziś do dwóch, oddalonych od siebie o ok. 90 km., miasteczek wyróżniających się spośród innych tym, że są w nich browary. Karolina pije "nieco" mniej piwa niż ja, z reguły wybiera je w ciemno (no chyba że konsultuje się telefonicznie ze mną w momencie kupowania), ale rzadko przywozi mi coś nieciekawego. Tym razem też mnie zaskoczyła.