Pinta Barrel Brewing

08:00

Minął rok od pojawienia się na rynku pierwszych piw Pinta Barrel Brewing, więc nadszedł czas by kolejne wróciły na blog. Na samym początku pojawiły się cztery piwa, które generalnie zostały odebrane pozytywnie (poza pierwszymi godzinami). W tym momencie PBB ma na koncie piętnaście piw, w tym jedno, które trafiło tylko do beczek. Zgodnie z obietnicami pojawiły się pierwsze piwa dzikie, ale musieliśmy poczekać na nie do tego roku. Dziś na tapecie piwa numer 5-11. Ostatnia czwórka czeka w Narnii* na wypicie, ale nie wszystko naraz! 

Zanim przejdziemy dalej warto wrócić do tekstu sprzed roku. Jest tam oczywiście nieco o browarze, przeczytacie recenzję piw, ale też przypomnicie sobie o kontrowersji, która pojawiła się wraz z debiutem.

PINTA BARREL BREWING - debiut

Na powyższym zdjęciu widzicie trzeci rzut piw PBB, a więc te, które ponumerowałem jako 7, 8, 9, 10. Zacznę jednak chronologicznie, potem przejdę do nich właśnie, by na koniec napisać i wspomnianym jedynym, które nie zostało wypuszczone w butelce. Znajdziecie tu więc: cztery imperialne stouty oraz trzy piwa dzikie, w tym jedno dzikie grodziskie.

Oto jedna z dwóch ostatnich premier Pinta Barrel Brewing. Liberty to RIS (nowe piwa nie mają już tego nieszczęsnego przedrostka, kojarzącego się z dzikimi ludami) z dodatkiem wanilii, kokosa i kawy, który leżakował w beczkach po bourbonach przez dwadzieścia miesięcy. To sztos! Bardzo ładny, naturalny zapach zbalansowanych dodatków trafia na wyraźną beczkę, piwo przechyla się na słodką stronę przez dodatki, ale szczęśliwie kawa i beczka sprawiają, że nie jest zbyt słodko. Duża pełnia, piękna gładkość. Czapki z głów! Piwo sączyłem długo, bo do tego najlepiej pasuje. W sam raz na całą partię Transformacji Marsa. Uwielbiam tę grę. Za każdym razem mam wrażenie dużej immersji, wciąga mnie budowanie mechanizmu potrzebnego do wygrania gry. Klimat się tu wylewa. Jedno i drugie polecam! Moja ocena: 4,3/5.

Synergy to także imperialny stout, ten był uwarzony z syropem klonowym, ziarnami kakaowca i wanilią, a także leżakowany przez 20 miesięcy w beczkach po bourbonie Weller. Naturalne jest porównanie do poprzedniego piwa - tu jest rzecz jasna nieco słodziej. Syrop klonowy czuć już w zapachu, podobnie jak wyraźniejsze kakao zmieniające się w słodką czekoladę. Mocna jest wanilia podkreślająca tę kompozycję. W smaku nie jest tak słodko, jak się spodziewałem - to dobrze. Implikuje to jednak coś innego - oczekiwałem nieco większego ciała, ale efekt końcowy i tak mi odpowiada. Moja ocena: 4,2/5.

Kilka osób wspominało pod zdjęciem moich zakupów, że te nowe piwa z PINTA Barrel Brewing są świetne. Niewierny Tomasz musiał jednak wetknąć swoje paluchy tu i tam. Pierwsze było Nobility i generalnie wyrwało mnie z laczków. To trzynastoprocentowy imperialny stout z dodatkiem orzechów i ziaren kakaowca, leżakowany w dwóch rodzajach beczek po bourbonie przez dwa lata. Efekt jest kosmiczny, piwo gęste, oleiste i gładkie, dodatki wyraziste i naturalne, świetnie wkomponowane. Beczki intensywne, pełne wanilii, kokosa i drewna. Mocno palone, charakterne. Doskonałe! Mogłoby się nie kończyć! Moja ocena: 4,6.

Substance odpaliłem, gdy PBB ogłosiła kolejne piwa, a ja zdałem sobie sprawę, że te jeszcze leżą w Narnii. Imperialny stout leżakowany dwa lata w beczkach po bourbonach Heaven Hill i Weller. Jedyne 13% alko. Ukryte jest ono pięknie pod czekoladą, taką mega mleczną, wyrazistą waniliową beczką z nutą drewna i suszonymi owocami. Gładkie, miękkie i bardzo smaczne to piwo. Nie tak smaczne jak Nobility, ale też godne polecenia! Moja ocena: 4,1/5.


Lubicie dzikusy? Ja uwielbiam, a ten tu Origin był wystarczająco dobry. Musieliśmy sobie go z Gosią wyrywać i pozostał niedosyt. Jest tu wszystko, co istotne w piwach dzikich - końska derka, sianko, nutka fenoli i owoce. Piwo jest bardzo wytrawne, więc najlepsze. Orzeźwiające, kwaskowe i totalnie pijalne. Moja ocena: 4,1/5.


Cherish to także dzikie piwo, tym razem jednak z dodatkiem wiśni (odmiana - Nadwiśanka). Trzy lata leżakowania dzikusa, dodatkowe 6 miesięcy z wiśniami. Materia jest trudna, więc nie spodziewałem się zerwania treski z łysiny przy pierwszym podejściu PBB do takiego piwa (w domyśle a la kriek), ale efekt i tak jest bardziej niż zadowalający. Jest bardzo dużo akcentów wiśniowych, czereśniowych, w ogóle czerwonych, jest dzikość, jest nuta octu. Jest wytrawne, pestkowe, może i nieco zbyt puste na finiszu, ale to już chyba zwyczajna czepliwość z mojej strony. Moja ocena: 4,0/5.
 
 
Już myślałem, że to piwo przeszło mi koło nosa. Będąc w Szczecinie wybrałem się jednak do specjalistycznego sklepu Studium Dobrego Piwa (zresztą po inne piwo z PBB), a tu się okazało, że właśnie na kran wleciało Fumes. Wild grodziskie, dystrybuowane tylko w kegach. Idealnie. Od razu zabrałem do hotelu i wychlałem obserwując padający deszcz. Piwo jest wyraźnie dzikie, bardziej dzikie niż wędzone. Z czasem aromat dymno-kiełbaskowo-oscypkowy dochodzi do głosu znacznie bardziej. Jest też zaskakująco goryczkowo. To bardzo ciekawe podejście do tego stylu, zdecydowanie daje nową jakość, nie tylko przekracza granice dla samego ich przekraczania. Fajne, mnie to bardzo smakowało, a że wychlałem litra, to wiem co mówię. Moja ocena: 4.0/5.

Jak widzicie, jest bardzo dobrze. Zresztą nie miałem wątpliwości, że będzie. Jaram się na kolejne piwa z Pinta Barrel Brewing, bo są w nich dwa imperialne portery. Do następnego razu!

* Narnia - w nomenklaturze domowej garderoba z przesuwnymi drzwiami. Tam są (prawie) wszystkie leżakujące piwa.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy