7 piwnych alternatyw

14:53

Zapraszam na subiektywny przegląd 2020 roku - piw, których nigdy nie zapomnę. Takie małe podsumowanie Piwnych Podróży. Piw będzie więcej niż siedem, ale podzieliłem je na siedem kategorii, stylów, koncepcji. Będzie zdecydowanie nietypowo, bo w przeglądzie nie będzie żadnego new englanda, raczej żadnego DDH, choć oczywiście tych piw wypiłem w tym roku najwięcej i bardzo mi smakowały. Było ich tak wiele, że w pewnym momencie poczułem potężny przesyt świetnymi piwami, które smakują bardzo podobnie. To właśnie DDH IPA, najczęściej właśnie new england, zdominowały polską scenę kraftową w 2020. Nawet najwięksi znawcy i malkontenci zaczynają uważać, że polskie browary doganiają bardziej doświadczony zachód. Niemniej jednak ja zapraszam was więc do siedmiu nieco innych światów niż buchające owocami egzotycznymi mniej lub bardziej gorzkie piwa. 

2020 był dziwnym rokiem. Dziwnym na tak wielu płaszczyznach, że rozczulanie się nad światem piwnym wydaje mi się nie na miejscu. Fakty są jednak nieubłagalne. Piwowarstwo rzemieślnicze jest jedną branż, która bardzo mocno odczuła efekty pandemii. To nie klaps na otrzeźwienie, to potężny sierpowy, po którym słychać odgłos wciąganego nagle przez publiczność powietrza, gdy bokser chwieje się na nogach, a z bliższych rzędów trybun można liczyć gwiazdki unoszące się nad jego głową. Zamknięcie lokali, poza drobnymi wyjątkami brak festiwali piwa, rezygnacja z mniejszych imprez plenerowych, zmiany kanałów sprzedaży piwa - byliśmy świadkami bardzo wielu zmian i rozmaitych reakcji branży piwowarskiej na bieżące wydarzenia. Lockdowny spadały nagle, a imprezy przekładane i odwoływane czasem w ostatniej chwili. Dobrego piwa nam jednak nie brakowało. Ono często już leżakowało w tankach czekając na swoją kolej i nawet jeśli nie dało się go sprzedać na ekskluzywnym festiwalu, to trzeba było upłynnić w sposób tradycyjny, który przez około połowy roku był ograniczony do sklepów. 

Połowa przydługiego wstępu

2020 bez wątpienia należy do sowicie nachmielonych na aromat odmian IPA. Przestaliśmy już chyba na dobre nazywać je "vermontami". To po prostu new england. Niuinglandy, najlepiej jeszcze double dry hopped, rozpanoszyły się totalnie zdobywając serca birgików i normików. Mocno nachmielone oferują feerię owocowych doznań, uwarzone ze słodami pszenicznymi i rozmaitymi płatkami aksamitnie muskają przełyk, są soczyste i miłe dzięki odpowiednim drożdżom. Jedni wchodzą w tę koncepcję totalnie, drudzy marudzą na brak goryczki, jeszcze trzeci robią wszystko, by znaleźć złoty środek. Spopularyzowanie się piwowarstwa rzemieślniczego sprawiło, że piwo rzemieślnicze musi być bardziej okrągłe, mniej kanciaste, by podobać się jak najszerszemu gronu odbiorców, ale jednocześnie wyraźnie odcinać się od tradycyjnego piwa, nie mówiąc już o - tfu tfu - koncernowym. Drugim rodzajem piwa, który mocno rozpycha się na kraftowej scenie, jest szeroko rozumiane pastry. W popularności wszelkich słodkich piw najbardziej zdumiewa mnie, że ich największymi orędownikami są najczęściej osoby, które piją bardzo dużo dobrego piwa i mają świetne rozeznanie nie tylko w rodzimym piwowarstwie rzemieślniczym. To jakby uparcie twierdzić, że najlepszymi filmami świata są filmy superbohaterskie Marvela. Ja je uwielbiam, jestem ich kucem, podziwiam jakość wykonania, zdjęcia, efekty, montaż, muzykę, kompleksowość, budowanie uniwersum, samych bohaterów. No ale to papka, którą dobrze się ogląda i nic po niej nie zostaje w głowie. Daleko im do dobrego thrillera czy dramatu. Albo jestem w mniejszości, albo większość w tej kwestii milczy. 

Jeśli więc chcecie choć na chwilę odskoczyć od aktualnych trendów i modnych puwi, mam dla Was kilka sprawdzonych rzeczy.

Browar Sobótka Górka x Dobry Zbeer - Piwo Jopejskie 

Piwem jopejskim zacząłem ten rok. Tym samym piwem jopejskim zacząłem moją przygodę z Untappd. Piwo jopejskie to historyczny klasyk wywodzący się z piętnastowiecznego Gdańska. Bardzo gęste (45-55° Blg) piwo jest właściwie syropem piwnym. Pierwszym jopenbierem, jakiego piłem w życiu, był domowy jopen Kamila Prystapczuka - Gom Dżabbar. Co ciekawe, w piwie, którym rozpocząłem rok 2020, Kamil także maczał swoje członki. 

Piwo to zostało uwarzone w kooperacji Browaru Sobótka Górka (o tym browarze pisałem 6 lat temu - klik!) i gliwickiego Dobrego Zbeera. Przyjechało do mnie na sylwestra za sprawą kolegi Pawła. W tym przypadku gęstość piwa wynosi 55° Blg (10% alko) i wszystko pochodzi tylko z gotowania (nie ekstraktów). Piwo było fermentowane lokalnymi dzikimi drożdżami, blendem drożdży belgijskich oraz drożdżami z lambika. Piwo następnie dojrzewało w beczce po czerwonym winie przez 2 lata. EFEKT JEST POWALAJĄCY! Piwo jest mega gęste, likierowe, zalepiające, słodkie... Ale to nie wszystko! Do bardzo mocnych akcentów suszonych owoców dochodzą nuty octu balsamicznego, lekkie drewno, nuta kwaśności, wino. Całość oszałamia, pobudza o 3 w nocy, powoduje przeróżne skojarzenia (ser pleśniowy, ekstrakt grzybowy!). To oczywiście z klasycznym piwem ma niewiele wspólnego, ale wciąż piwem jest. Coś mega niepowtarzalnego! Szacun za to! 


To jednak nie był ostatni jopen w 2020, choć przecież wybór tych piw na rynku jest znikomy (jeszcze jeden, o którym wiem, to Jopen z Browaru Olimp). Na jarmarku dominikańskim w Gdańsku napotkaliśmy stoisko lokalnego Browaru PG4, na którym sprzedawany był Jopenbier na szoty. Nie mogłem sobie odmówić takiej przyjemności. 44,1° Blg i 10,1% alko. Mocno owocowa gęścina, lepka, słodowa, syropowa, ciężka, gęsta... Melanoidynowo, śliwkowo, wędzone. Jakby najgęstszego doppelbocka czy quadrupla podnieść do sześcianu. 

Piwo jopejskie nie jest oczywiście żadną tendencją. To raczej zabawa dla fanatyków historycznych piw i miłośników zabawy w odkrywanie przeszłości. Warto jednak sprawdzić, jak smakują całkowicie inne piwa. Zupełnie inaczej wygląda sprawa z west coastami.

Such a West - SUCH a BEER 

IPA z zachodniego wybrzeża USA była odpowiedzią na przyciężkie, zbyt karmelowe, niezbyt lekkie IPA. Co wyróżnia west coasta? Zdecydowany wytrawny charakter i czystszy profil chmielowy - cytrusowy, żywiczny; duża, mocno wyeksponowana gorycz i minimalna słodowość. Takie IPA piłby John McClane w Szklanej Pułapce w przerwie między bieganiem po szkle i wysadzaniem budynku Nakatomi Plaza. To że ludzie nie lubią rzeczy gorzkich to fakt, ale że miłośnicy piwa rzemieślniczego będą z nią mieli na pieńku, to bym się nie spodziewał. Na szczęście w zalewie soczków udających IPA pojawiło się w 2020 dużo świetnych, dobrze nachmielonych na aromat, gorzkich west coastów lub piw na ich podobieństwo. Najlepsze piwo w tym temacie? Such a West z browaru SUCH a BEER (tutaj możecie zobaczyć ten malutki rzemieślniczy browar spod Suchej Beskidzkiej - klik!). Doskonale stylowe i przez to super pijalne. 

Bardzo zasmakowało mi piwo może nie do końca będące west coastem, ale z pewnością będące prawilnym staromodnym IPA - TruSkul z Ziemi Obiecanej trafiłem na kranie w Warszawie dwukrotnie i dwukrotnie wypiłem ze smakiem. 

Świetną rzecz w stylu zaproponował Browar Szpunt w kooperacji z gliwickim IBU Craft Beers - 1st anniversary IBU IPA, bardzo wytrawne i pięknie owocowe double IPA niby west coast, ale zahaczało nawet o bruta. A jeśli już mowa o brutach to bardzo dobrym był Good Vibrations w wykonaniu Browaru Piwoteka oraz Browaru Kingpin. Marek Kamiński z Kingpina popełnił zresztą jeszcze jedno piwo, które mocno mi zapadło - Trigger Happy. Piwoteka zaś wypuściła Śnupę w Chynchach, bardzo dobre piwo oraz Funkotekę w kooperacji z Funky Fluid. Dobrymi przedstawicielami były Proof of Hops (Nepomucen i Maltgarden), Trolejbus (Zakładowy), California Banger (Piwne Podziemie). Bardzo fajnym piwem był CyberTank z debiutującego w tym roku TankBusters

Podsumowaniem reakcyjnego powrotu WCIPA były: ostatnia w tym roku Pinta Miesiąca - Silver December oraz OK Boomer z Brokreacji. Okazuje się, że da się zrobić piwo jednocześnie gorzkie, ładnie nachmielone na aromat i nowoczesne. Chyba nie musimy już marudzić i szukać ich ze świecą. Miłośnicy gorzkich IPA, czyli nisza w niszy, mają to, co lubią najbardziej. 

Rauchdoppelbock - Trzech Kumpli x Browar Łańcut 

Piwa wędzone nie mają łatwo. Choć rzekomo w Polsce się dymi, to w dalszym ciągu są piwami niesprzedawalnymi, jeśli oczywiście chce się ich robić więcej niż 10 hl. Choć piwo grodziskie jest jedynym w pełni rodzimym stylem piwnym, to mało kto ma ochotę je warzyć. Jest ponoć niesprzedawalne. Piwa dymione są charakterne, rzadko biorą jeńców. Wykorzystanie w procesie warzenia słodów wędzonych sprawia, że piwa pachną i smakują a to ogniskowym dymem, a to kojarzą się z pieczoną kiełbasą, a to szynką czy oscypkiem. W swojej najbardziej hardcore'owej postaci są potężnym uderzeniem torfu, który czasem kojarzy się z asfaltem, spaloną elektroniką, kablami. Pomimo tego z dwoma bardzo trudnymi stylami zmierzyły się dwa browary, które klasykę uwielbiają. W Łańcucie powstał Doppelbock, a w Żywcu Rauchdoppelbock. Ten drugi zawładnął moim sercem. Dla mnie to piwo zamiotło Schlenkerlę, wzorzec klasycznych wędzonek, pod dywan. Tęgie, pełne, potężnie dymione piwo okazało się wybitnie pijalne. Bardziej niż z piciem kojarzyło mi się z jedzeniem. 

Dla Łańcuta to oczywiście nie pierwszyzna. Od samego swojego początku regularnie warzone jest tam piwo Kurna Chata, to wybitny wędzony żytni stout. W pamięci zapisze się także Friend of Foe z RockMilla, który nie dość że jest bardzo dobrym piwem, to jeszcze pochwytał ważne nagrody, np. BEST OF SHOW na Brussels Beer Challenge.

Jednym z niewielu smakujących mi grodziskich jest warzona od kilku lat kooperacyjna Viva Śliwa w wykonaniu Nepomucena i Pinty. Zauważcie, że nie ma tutaj żadnego wędzonego porteru. O tych bowiem już zaraz!

Imperium Prunum - Browar Kormoran / 26° Imperial Porter z suską - Brofaktura

Co zrobić, gdy rewelacyjne piwo opatrzy się miłośnikom piwa do tego stopnia, że nie wywołuje przyspieszonego bicia serca w 2020? Dodać dużo więcej wędzonej Suski Sechlońskiej! Coś co było piwem pysznym, aczkolwiek dobrze znanym, staje się ubersztosem. Zapakowany w elegancką tubę porter z Kormorana znów robi tę robotę, którą uczynił w 2015 (klik!). Piwo jest nie tylko super śliwkowe, ale jest bardzo dobrym porterem. 

Drugi to raczej mało znany przedstawiciel porterów. 26° Imperial Baltic Porter z Suską Sechlońską z browaru Brofaktura z Siedlec. Aromat wypełniony jest dymioną śliwką, a w smaku się to tylko uwypukla, delikatne wędzenie, świetna śliweczka. Ciało jest nie tyle pełne - choć oczywiście też jest - co mega puszyste, a piwo słodkawe. Piwo jest fajnie zbalansowane, ładnie ułożone, przyjemnie wędzone. To na pewno wielka niespodzianka!

Doskonałą robotę zrobił mi lokalny Imperial Baltic Porter w kooperacji Browaru Bury, The Garage Monks oraz Masona, a później jego wersja z beczki po bourbonie Four Roses. Koniecznie wspomnieć muszę o piwie Ivar z Trzech Kumpli - imperialnym porterze bałtyckim z beczki po torfowej whisky; 8th Anniversary Imperial Smoked Baltic Porter z Widawy; Imperial Porter Noster Bourbon Barrel Aged z Czarnej Owcy; Siren Call Rioja BA z Brokreacji czy zaskakującym Mistrzowskim Porterze Sherry Oloroso z Okocimia.


Jeśli chodzi o portery bałtyckie, to nie sposób było się nudzić! Coraz trudniej za nimi nadążyć. Lubię to!

Pils - Browar Górniczo-Hutniczy

Ostatecznym dowodem na moje boomerstwo jest uwielbienie dla dobrych pilznerów. Jasne, chrupkie, ładnie wysycone i dobrze nachmielone piwo zostało jednym z moich ulubionych, a w 2020 wypiłem ich bardzo dużo. Rewelacyjnym przykładem był właśnie Pils z debiutującego w tym roku krakowskiego Browaru Górniczo-Hutniczego (klik!), który powstał w Klubie Studio. To po prostu pils bliski ideału, ocierający się o niego. 

No ale to oczywiście nie wszystko. Zelter z Hajera lepszy z warki na warkę, Museum of Classic Beers z Maltgardena, Złote Jezioro z Dzikiego Wschodu, Złoto Brovarni z gdańskiej Brovarni, Pils z Piwnicy Rajców, Czech Gold z Browaru Miejskiego Sopot, Czeski Lager z Burego, Pils z Kingpina czy kolejne K z Łańcuta w kooperacji z Pintą. Na koniec zostawiam prawdziwą perełkę - hehehe - chmielową - Golden April z Pinty. Świetny, wręcz doskonały nowofalowy pilzner. Połączył lekkość i pijalność tego stylu z modnym nachmieleniem i zrobił to w złotej proporcji. Ultrachlalne piwo. 


Bies - Trzech Kumpli

Wlany do beczki po rumie imperialny stout (oryginalnie to Idiota) to najlepiej ocenione przeze mnie beczkowe piwo 2020. Przy okazji najlepsze piwo z beczki po rumie, jakie piłem. Piwa z nich są mocno specyficzne, raczej alkoholowe, agresywne. Tutaj udało się tego uniknąć. Podstawka zagrała świetnie, czekolada, paloność, ciemne i czerwone owoce, a do tego drewno i wanilia. Alkohol świetnie ukryty, a całość charakterna i intensywna, ale nie gryząca. Piwa, które nie są słodziaczkami mają niestety trudniej, dlatego właśnie to piwo należy moim zdaniem wyróżnić. 


Nie jest to jedyne beczkowe piwo, o którym trzeba wspomnieć. Świetną robotę zrobił wlany do beczki po Jacku Danielsie Buzdygan Turborozkoszy z Browaru Harpagan - wreszcie poczułem bez naciągania mityczne Bounty w płynie. Gładkie, pełne, słodkie, ale też dobrze przełamane beczką, której waniliowe nuty świetnie grają z kokosową podstawą. 


Bajeczka. Bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie Dark Strong Wild Ale Bowmore BA z Piwojada. Świetny mariaż Belgii, dzikości i beczki po whisky. 


Pisząc o niesłabnącym trendzie piw leżakujących w beczkach po innych alkoholach zwyczajnie nie sposób pominąć Fortunatusa III z Browaru Fortuna czyli leżakowanego w beczce po czerwonym winie flandersa. To piwo nie tylko spotkało się z bardzo dobrą recepcją, ale i otrzymało medal na European Beer Star. To doskonała sprawa, jeśli chcemy przekonać do świata piwnego osobę z nim nieobeznaną. 


Końska Dawka Edycja Wasabi - Browar Piwoteka

Jedni kochają, inni nienawidzą. Saison z dodatkiem chrzanu wasabi. To niesamowite, jak piwo może kręcić w nosie i wyciskać łzy, a przy tym być takie dobre. Bo to wciąż saison, którego czujemy, gdy już przyzwyczaimy się do potężnej ostrości wasabi. To też jeden z tych eksperymentów, za któe uwielbiam Piowtekę i kraft (jak piwo ogórkowe, pomidorowe, czosnkowe, bazyliowe). To oczywiście nie piwo do codziennego picia, ale ciekawostka, po którą chętnie sięgam. 


Warto tu przywołać także pomidorowe gose, czyli Zacnego Schwarzmana z Piwoteki, Jagodową Trambambulę - jagodowo-waniliowy sour. Z odjechanych piw nie może zabraknąć leśnych klimatów, w których przoduje Nepomucen - był stout Don't Sleep in the Forrest z dodatkiem igliwia, LoveLAS - triple forrest IPA z dodatkiem pędów sosny i świerku, a nawet Forrest in the Fog - owocowe NEIPA z gałązkami świerku. Piwa są mniej lub bardziej iglakowe. Astus Malum to imperialny graff, czyli piwo z dodatkiem soku jabłkowego, a w tym przypadku jeszcze opiekanej dębiny. Intensywne, oblepiające, ściągające, kojarzące się  tokajem i mocnymi piwami belgijskimi. Super sprawa! 

Jeśli uważasz, że we wpisie jest zbyt mało piw Pinty, Nepomucena, Piwnego Podziemia, Funky Fluid, Maltgardena, to oczywiście masz rację. To przecież nie wpis o najbardziej trendy piwach, nie o aktualnych modach. Oczywiście można kręcić nosem nad piwami barrel aged, wszak one cieszą się niesłabnącym uznaniem, ale to wciąż nisza w niszy. Oczywiście można się zastanawiać nad pilsami, przecież nawet najbardziej nowofalowe browary dostrzegają konieczność posiadanie nie tylko jakiegoś pilsa, co dobrego pilsa. Niemniej jednak mało kto zachwyca się nimi, jak wszelkiej maści słodziakami. 

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy