Przystanek Tleń

08:00

Lato to czas intensywny pod każdym względem. Oczywiście najważniejszy jest urlop. Dwa tygodnie w tym dziwnym roku postanowiliśmy poświęcić na eksplorowanie Kaszub, tych zielonych i tych wielkomiejskich. Rozpoczęcie wojaży zaplanowaliśmy tak, by po przejechaniu odpowiednio długiego odcinka zrobić sobie przerwę, dać rozprostować nogi dzieciom i zjeść coś, aby reszta drogi upłynęła spokojnie. Z kilku przychodzących mi do głowy pomysłów wybraliśmy opuszczenie autostrady numer jeden na wysokości Grudziądza i zagłębienie się w Bory Tucholskie. Tam już od ponad pięciu lat działa Przystanek Tleń - restauracja, pensjonat i co najważniejsze browar.


Przystanek Tleń położony jest przeuroczo. Jadąc ze wschodu mijamy grób nieznanego żołnierza w miejscu, gdzie ulica Księdza Semrau zmienia się w Bydgoską. Stąd już tylko dwa zakręty i zza drzew widzimy mieniące się w słońcu Jezioro Żurskie. Nie przekroczymy mostu w miejscu, gdzie Wda rozszerza się zasilając jezioro, bo tuż przed nim do lasu przytulony jest Przystanek Tleń. Jeśli zastanawiacie się czemu "przystanek", to przystanek kajakowy, koło którego stoi budynek, rozwiewa wątpliwości. Ale to też coś więcej miejsce wodowania kajaków, to przystanek w podróży. 


Przystanek Tleń powstał w 2015 i został założony przez Annę i Michała Semrau. Kilka lat wcześniej porzucili korpo-życie i ruszyli w dwuletnią podróż po świecie. Jej zwieńczeniem było otwarcie własnej restauracji, pensjonatu i browaru. Miejsca idealnego dla wszystkich podróżników. W zabytkowym, odrestaurowanym budynku początkowo znajdowała się restauracja Waldschänke Schauers, później specjalizujące się w potrawach rybnych Letnisko Tleń. Przez jakiś czas była tam też rozlewnia oranżady. Od 2007 roku restauracja działa w obecnym kształcie, a kiedy powstał browar, już wiecie.


To zaskakująco duży budynek, a może nawet dwa zrośnięte ze sobą, bo od sporej bryły pensjonatu z restauracją wyraźnie odcina się dobudówka z tyłu. Na sporym parkingu wcale nie ma wielu wolnych miejsc do parkowania, ale to też za sprawą wydzielonego miejsca parkowania dla transportu kajaków - przypominam, jest tu przystań kajakowa. Budynek robi z zewnątrz świetne wrażenie. Drewniane elementy elegancko podkreślają jego historyczny charakter, jest dużo zieleni, otoczony roślinnością taras restauracji i balkon w części hotelowej. 


Także wnętrze robi przyjazne wrażenie. Wchodzi się przez wspomniany taras do części recepcyjnej, stąd można pójść w prawo do hotelu i w lewo do restauracji. W niej centralne miejsce zajmuje dwunaczyniowa warzelnia z Minibrowary.pl, oczywiście pokryta charakterystycznym miedziowym płaszczem, który szczególnie pasuje do karczemnego wystroju lokalu. Warzelnia to 550 litrów, więc wcale nie za wiele. Po usadowieniu rodziny ruszam na poszukiwania przewodnika, bo nie umawiałem się konkretnie. Postanowiłem wpakować się do budynku od tyłu i to był dobry trop. Tam wpadłem na Romka Pękałę, piwowara Tlenia, który pokazał mi wszystko, co trzeba. Hehe.


Póki co sprowadza się to do ciasno upchanej tankami leżakowni. Znajduje się w niej dziesięć tanków fermentacyjno-leżakowych, część przyozdobiona grafikami znanymi z etykiet Przystanku Tleń i to właściwie wszystko. W międzyczasie przez pomieszczenie przeszedł Michał Semrau, więc miałem okazję poznać (pozdrawiam chłopaki!) i dowiedzieć się, że browar jest w trakcie rozbudowy. Będzie więcej tanków i elegancki rozlew. To wszystko na tyłach browaru. 


Jeszcze wracając do samej restauracji. Trzy rzeczy zwracają na siebie szczególnie uwagę - wspomniana warzelnia, spory kamienny kominek oraz wyeksponowane wielkie drewniane zabytkowe drzwi. W widocznym miejscu wiszą nagrody zdobyte przez Tleń - od 2017 r. browar otrzymał złoto, cztery srebra i dwa brązy na KPR. Na swoją markę pracuje warząc bardzo dobre piwa kwaśne, eksperymentując z dzikimi drożdżami, czy leżakując piwa w beczkach.


Menu nie jest ani za krótkie, ani za długie. My zdecydowaliśmy się na lokalne potrawy, których nazw (poza pierogami) nie pomnę i było bardzo smacznie. Do tego bardzo przyjemne, znane mi dobrze Forrest IPA z kranu. Na wynos dostaliśmy i kupiliśmy kilka butelek, które rozpiliśmy na wakacjach.


Zarówno Forrest IPA, jak i Brett Brut IPA, to bardzo dobre, klasowe piwa. Flanders w dużej eleganckiej butelce także nam bardzo smakował (chyba zrobię niedługo mały przegląd flandersów, to napiszę o nim więcej), Cocoa RIS jednak pozamiatał. To bardzo stylowe piwo - mocno czekoladowe, kakaowe i zmierzające w stronę kawy; gładkie i wytrawne. Sztosik.


Bardzo się cieszę, że dane mi było zobaczyć i zwiedzić Przystanek Tleń. Następnym razem musimy zostać kilka dni.



Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy