Browar Perkele

15:45

Chłopaki z domowego Browaru Perkele zrobili mi nie lada prezent mikołajkowy. Otóż podjechali kiedyś z mojego rodzinnego Sosnowca, gdzie mieszkają, do Jaworzna i przywieźli mi sześć swoich piw z prośbą o opinię na ich temat. Zachwycony pięknymi etykietami postanowiłem wypić je do końca roku, w myśl przyjętej jakiś czas temu zasady "jedno piwo dziennie". Dzięki wsparciu świątecznych gości udało się, a w dzisiejszym wpisie kilka słów o browarze i oraz oczywiście o ich piwach.


Browar został założony we wspaniałym Sosnowcu w połowie 2016 roku przez dwóch miłośników piwa, których lepiej udało mi się (z uwagi na nieobecność na bitwie wirtualnie) poznać niecały rok temu. Tomasz Chećko i Mateusz Panyło piwo warzą od czasu zachłyśnięcia się piwem rzemieślniczym w czasie Silesia Beer Fest. Są bardzo płodnym browarem i też traktują to bardzo poważnie.
 
Mniej więcej tak wyglądało nasze spotkanie

Taka wypowiedź Tomka znalazłem na grupie piwowarów domowych: "Generalnie na 01.01.18 r. mamy 40 warek, każda po 20 l., czyli w sumie 800 l., co daje czyli jakieś 1600 butelek. Jesteśmy w stanie zliczyć chmiele i wszystko inne ale po co - popularny znaczek iksde - nie chce nam się, jedynie bardziej litraż nas obchodzi butelki i liczba warek, każdą warkę mamy skrupulatnie zapisaną - każde piwo posiada Kartę Warki, zawarte są tam wszystkie dane każdego piwa, sugestie, opinie nasze i wszystko inne, by na tej postawie odtworzyć każde piwo. Jest to oczywiście możliwe dzięki sprzętowi - lodówce i pasowi grzewczemu".
 

Pierwszym piwem z Perkele, jakie wypiłem, było Citra Smash IPA. Smash to oczywiście skrót od single malt and single hop, co daje proste w założeniu piwo. To piwo zostało dotknięte lekkim przegazowaniem, ale nic się nie porozlewało, więc tragedii nie było. Piana dzięki temu jest gęsta i trwała, a piwo ogólnie prezentuje się ładnie. Jego pełnia jest odpowiednia, jest soczyste i lekko owocowe. Gorycz średnia i fajnie ułożona. Dość przyjemne to piwo, choć ja preferuję akurat bardziej ekstraktywne IPA.


Barocco nazwą i stylistyką wykonania etykiety wskazuje na pokręcony styl piwa i tak w rzeczy samej jest. Zostało to określone jako sweet milkshake saison stout jakby autorzy nie do końca mogli zdecydować się, co z tego zrobić. Milkshake bo laktoza, saison od użytych drożdży, sweet bo słodkie (laski wanilii jako dodatek), a na koniec stout. W aromacie i smaku pojawiają się nuty kojarzące się z whiskey, laktoza objawia się dość mocno, ale i wanilia szybko wychodzi przed szereg. Ciekawa rzecz, mojej kuzynce także smakowało, choć chyba należy to potraktować jako eksperyment.


Cigarettes after sex to dość mocny (9%) żytni porter wędzony z dodatkiem płatków Sherry Oloroso. Choć nieco uciekało z butelki, a piana budowała się potężna, piwo mi bardzo smakowało, bo przegazowanie nie dawało o sobie znać w czasie picia. Bardzo fajna ta wędzonka, pomieszana z dużą ilością czekolady robi fajną robotę. Piwo było pełne i gładkie, więc takie jak powinno. Alkohol był ukryty nie tylko przede mną, więc go nie było. Fajne piwo!


Baron Samedi to jeden z moich ukochanych stylów - quadrupel. Niczym pan śmierci i mistrz magii ma królewskie parametry - 23,5° Blg oraz 10,6% alkoholu. Pachnie bardzo ładnie pieczonym bananem i cukrem kandyzowanym, tak typowo po belgijsku. W smaku pojawiają się bardzo wyraźne orzechy i cukier kandyzowany. Piwo najbardziej przypomina drożdżowe ciasto w płynie. Jest bardziej niż ok.


Little Gose okazało się sztosem nad sztosy. Arcyrewelacyjne piwo i prawdopodobnie najlepsze gose, jakie piłem w swoim życiu (fakt że z uwagi na styl jakoś bardzo wiele ich nie było). Piwo wygląda pięknie, żółte, zwieńczona pianką, opalizujące. Zapach to dominacja cytryny z lekką nutą kolendry. Bardzo kwaśny w pierwszym momencie smak bardzo elegancko współgra z odczuciem słonym, a cytrusowość jest wciąż bardzo mocna, a kolendra stanowi tło. Piwo wchodzi doskonale, jest delikatne, dość pełne jak na ekstrakt, śliskie i bardzo odświeżające. Znika bardzo, bardzo szybko. Szacuneczek chłopaki, musicie to powtarzać! 


Ostatni ostał się witbier Growing Strong, czyli piwo warzone z dodatkiem niesłodowanej pszenicy, kolendry i skórki pomarańczy - tu zostało wzbogacone o pigwowca japońskiego. To trunek wręcz stworzony na ciepłe dni, bo choć rewelacyjny, to pity zimą nie robi takiego wrażenia - kto by się chciał chłodzić zimą? To piwo podtrzymuje chlubną tradycję chowania kolendry, za której nadmiarem nie przepadam, głęboko na drugim planie. Dominuje aromatyczna cytrusowość spod znaku pomarańczy, dzięki czemu piwo pachnie pięknie. Smak idzie w parze - jest rześko, lekko i bardzo przyjemnie. 


Ogólnie piwa sprawiają wrażenie przemyślanych i dopieszczonych na każdym poziomie. Fajnie było móc się ich napić wyciągając kolejne butelki z balkonu. Mam nadzieję, że jeszcze dostanę kiedyś szansę na degustację. Tak dalej panowie! Niech Perkele będzie z wami.

Zobacz także

3 komentarze

Obserwatorzy