Liptovär

08:00

Trzecim odwiedzonym browarem na Spiszu miał być Buntavar w miejscowości Świt, tuż obok Popradu, ale kartka wisząca na drzwiach browaru poinformowała mnie, że z przyczyn technicznych jest on nieczynny do odwołania. Cóż, szkoda że informacji brakło na FB. Drzwi zamknięte, zapytać nie ma kogo jak, a innych browarów na mapy nie naniosłem. Opuściliśmy Spisz i ruszyliśmy na Liptów. Jak biedak szukałem otwartego wi-fi, aby ustalić w którym miejscu w Liptovským Mikulášu jest browar. Udało się, a dodatkowo - dzięki niesamowitemu szóstemu zmysłowi - zaparkowaliśmy auto rzut beretem od niego. Nie dość, że znaleźliśmy browar, to okazał się świetnym miejscem.



Pivovar & restauracia Liptovär stoją tuż przy ruchliwej drodze przechodzącej obok starego miasta. Z daleka wygląda trochę nijako i klockowato, ale też jest trochę zastawiony. Na szczęście logo jest doskonale widoczne. Z bliska miejscówka wygląda już znacznie lepiej, a po wejściu do środka prezentuje się znakomicie.


Główna część to właściwie jedna sala urządzona trochę na modłę angielskiego pubu. Jasne ściany, ciemne drewno, sporo oświetlenia i dużo starych, piwnych zdjęć. Jest elegancko i z gustem, co niezbyt często zdarza się w tych okolicach. Za barem widać umieszczoną za wielkim oknem warzelnię, a z korytarza prowadzącego do toalety można zajrzeć do leżakowni, a nawet do kuchni. Ta główna część ma jeszcze wyjście na zewnątrz do czegoś, co można nazwać zimowym ogrodem. Od warunków atmosferycznych oddzielają nas wielkie okna, a powietrze mogą podgrzewać stojące piecyki. Można też wyjść na zewnątrz na spory placyk, gdzie jest plac zabaw (bardzo dobra rzecz, jak się jest z dzieckiem!) oraz oddzielny oszklony budynek z miejscami do siedzenia. Na tym sporym placyku odbywają się koncerty.


Jak widzicie z ośmiu tanków siedem jest wypełnionych piwem, więc pewnie szykowało się jakieś warzenie. Tym razem pora obiadowa i kawałek drogi do domu skłoniły nas do spożycia obiadu. Browar okazał się strzałem w dziesiątkę, bo żarcie było niesamowicie dobre - najlepsze jakie jedliśmy w czasie całego wyjazdu. Delikatny gulasz z grubymi knedlami, to był mój pierwszy wybór, ale i Gosia wybrała rewelacyjny makaron. Po prostu niebo w gębach.


Piwa wziąłem trzy na miejscu i dwa na wynos. Svätý Mikuláš 12° (Święty Mikołaj) to przepyszny, bliski ideałowi pils. Spora pełnia i wyraźnie zaznaczona goryczka. Rześkie, świeże i potężnie pijalne. 8/10. Schiarnik 11° to ale, ale tego można dowiedzieć się dopiero wąchając i pijąc. Piwo jest mocno kwiatowe (wielki plus za aromat), delikatne, z lekko zaznaczonym masełkiem i sporą goryczką. 6,5/10. Mikul IPA 14° wspaniale pachnie pomarańczami, jest zaskakująco pełne i soczyste. Idealnie trafiło w mój gust. Choć gorycz jest długa, to nigdy nie przeszkadzało mi to, że owoce zalegają w gardle. 7/10. Piwa wypite na miejscu były fantastyczne!


Z tymi wypitymi w domu było jednak nieco gorzej. Dubliner 13° to klasyczny dry stout, ale wyjątkowo wodnisty i zmierzający w stronę karmelową. 4/10. Garbiar 12° to taka wariacja na temat amber ale, totalnie słodowe i nijakie piwo z nikłą goryczką. Nuda panie. 4,5/10. A za te zielone butelki ktoś powinien kopa w rzyć dostać, na to się nie da patrzeć. 


Niemniej jednak Liptovär wypada na bardzo duży plus. Polecam to miejsce Liptovským Mikulášu szczególnie, że samo miasto jest tranzytowym w podróży w różne piękne miejsca na Słowacji.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy