Jules robi Hopus Pokus...

12:30

...czyli cascadian dark ale versus black india pale ale.

Gdzieś w najbardziej hermetycznych, niedostępnych i mało przyjaznych miejscach światowego Internetu toczy się zażarta dyskusja pomiędzy kilkunastoma pasjonatami, czy styl piwa, o którym dziś napiszę, powinien nazywać się Black IPA czy może Cascadian Dark Ale. Czasem jest mniej merytoryczna, czasem bardziej, ale nie zmienia to faktu, że obie nazwy stosowane są przez producentów piwa zamiennie. O tym poniżej.

Dziś o dwóch piwach w jednym stylu. Jedno to cascadian dark ale, a drugie to black IPA. Jedno to najnowsze piwo browaru, którego początek działalności rozpoczyna piwną rewolucję, a drugi to wstały z martwych browar regionalny.


Trudno dziś jest określić początek tego stylu piwnego, mimo że nie jest wcale stary. Nie ma tu pewności czy możemy mówić jeszcze o latach 90. ubiegłego wieku, czy też o początkach XXI. Wciąż jeszcze nie potrafię znaleźć jasnych wytycznych Beer Judge Certification Program dotyczących black IPY, ani stanowiska PSPD. Nie przeszkadza to jednak tym piwom święcić triumfów. Są jasnymi punktami piwnej rewolucji. 

Dlaczego black IPA? Ano dlatego że są to piwa o bardzo dużym, podobnie jak india pale ale, poziomie goryczy i są często czarne - stąd black. Do tego co znamy z IPA, czyli różnych smaków i posmaków zależnych od zastosowanego chmielu, dochodzą aromaty i niuanse ciemnych słodów - karmel, czekolada, akcenty prażone. Wydaje się być to proste i jasne. Pojawia się tu jednak swoisty nazewniczy paradoks - nazwa stylu black india pale ale wskazuje, iż piwo jest jednocześnie czarne i blade (o nikłym kolorze). 

http://www2.demis.nl/mapserver/mapper.asp
Dlaczego cascadian dark ale? Cascadia to nieformalny makroregion w rejonie Gór Kaskadowych (zachodnie stany USA), w którym - co ciekawe - działa całkiem silny ruch secesyjny, który pragnie oddzielić Cascadię od Stanów Zjednoczonych. W tym regionie znajdują się Dolina Yakima i Dolina Willamette, które słyną z upraw chmieli, nazywanych przez nas amerykańskimi. To właśnie ten chmiel, aromaty które daje, tak bardzo kojarzy się z tym stylem piwa. A co jeżeli będzie to ciemne, mocno goryczkowe piwo (w typie właśnie CDA), ale nachmielone innymi chmielami, to całe cascadian bierze w łeb. Choć bardzo ładnie radzi sobie z Indiami oraz z "pale".

Jest rozwiązanie? Jakieś jest, ale zmusza ono do związania z tradycją dotychczasowego nazewnictwa. Niektórzy proponują india black ale. Jeżeli kogoś mierzi określanie piwa stylem black ipa lub cascadian dark ale, to ma gotowe rozwiązanie, które w dalszym ciągu nie ucieka od Indii. Ale czy naprawdę musimy odzierać piwo z całego romantyzmu? Niech nam zostanie to india, niech nam zostanie to russian.


Stylowa dygresja była wstępem do sprawdzenia, na jakim poziomie plasują się dwa w miarę nowe piwa na polskim rynku. Hopus Pokus, który pojawił się już w 2014 r. w kegach oraz Jules

Jules (w Pulp Fiction doskonale wcielił się w niego Samuel Jackson) nie jest "czarnuchem z Englewood", ale z Wąsosza. Określony jako cascadian dark ale ma 15% blg, 4,9% alkoholu i deklaruje 55 IBU. Ciemniejszy brat Terrence'a doprawiony został Chinookiem i Cascadem. Ma barwę najczarniejszą z czarnych, nawet pod światło nic nie przebija. Pianka jest niewielka, ale zbita i wytrwała. W aromacie najpierw mocna, wyczuwalna z daleka (1,5 m. między lodówką a stołem) sosna, lekka czekolada i mocne nieprzyjemne coś, jakby niedomknięta sławojka. Jules jest bardzo zgorzkniały, ale sama gorycz nie jest przyjemna w odbiorze. W smaku dosyć mocna kawa, brzydka nieokreślona słodycz. Piwo jest gładkie w odbiorze, ale bardzo, ale to bardzo niesmaczne. Pachnie i smakuje po prostu fatalnie. That nigga is dead.


Pinta - Hopus Pokus to dla odmiany black india pale ale. Brunatne przebłyski w gęstwinie nie burzą koncepcji czarnego piwa, a potężna piana sprawia, że wygląda obłędnie. 16,5% blg i 6,3% alkoholu, 66 IBU i cztery chmiele: amerykańskie Chinook, Cascade, Simcoe oraz polski Magnum. Bardzo mocny jest tu aromat iglaków, ale też kawowo-czekoladowy, kojarzący się z mochą. W tle paloność. Przy średniej pełni gorycz zdaje się być bardzo duża - i dobrze. Szczególnie dobrze, że nie męczy, bo jest wspomagana przez posmaki czekoladowe. Wraz z piciem rośnie odczucie spalenia, jak w czasie jarania jointa przez chłopca Rasta. Przyjemnie zbalansowane jest to piwo i zwyczajnie dobrze mi się je piło.


Niedawno na rynku pojawiły się smaczne Bass Reeves z Faktorii, Black IPA z Dr Brew, Czorny Miś z Widawy, Berserker z Kingpina, Nosferatu z Radugi, Black AIPA z Birbanta. Od dłuższego czasu są Śrup z Szałupiw i oczywiście Black Hope z AleBrowaru. Ani Hopus Pokus, a już w ogóle Jules, nie urywają odwłoka i nie krzyczą "KUP MNIE WIĘCEJ!". Potrzeba czegoś znacznie więcej, aby znacząco wyróżnić się na powiększającym się i coraz bardziej konkurencyjnym rynku czarnego IPA.

Zobacz także

1 komentarze

  1. Ahoj
    Generalnie bardzo fajny wpis,zwłaszcza ta jak to jakżesz skromnie ująłeś "stylowa dygresja" bardzo ciekawa.
    Co do samych piw,to Żulesa (na szczęscie? niestety?)nie piłem,a Hopus Pokus może faktycznie niczego nie urywa,trochę mu do moich ulubionych piw w tym stylu brakuje i do jednorazowej degustacji pewnie Berserker czy Doctor Brew wydają się być znacznie lepsze,ale z tych,które wymieniłeś na końcu byłoby pierwszym wyborem,gdybym chciał wypić dwa lub trzy-wydaje mi się bardziej pijane,tudzież sesyjne niż pozostałe..

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy