Bromaniack - domowy piwowar w piwnej podróży

09:00

Całkiem niedawno otrzymałem od nowo poznanego piwowara domowego - Leszka Jasińskiego - piwa do degustacji. Znajomość wzięła się z rozmowy, jaka odbyła się na fanpage'u sklepu, w którym obaj zaopatrujemy się w piwo, a w której Leszek zaoferował poczęstunek własnym piwem - to był bodaj stout imperialny. Oczywiście napaliłem się niesamowicie, bo nie dość że jestem fanem stoutów, to określenie imperialne idealnie pasuje do każdego rodzaju piwa. Do spotkania doszło na Zagłębiowskim Piwobraniu, co jest kolejnym potwierdzeniem faktu, że warto takie imprezy organizować. Nasze spotkanie to była także okazja, by zadać Leszkowi kilka pytań. Dalej przeczytasz więc o tym, czym mnie uszczęśliwił oraz dowiesz się o jego przygodzie z piwem.


O Leszku po raz pierwszy przeczytałem przy okazji I Międzynarodowego Konkursu Piw Domowych w Chorzowie, który odbył się 29 czerwca br., a on sam warzy piwo od nieco ponad półtora roku.  Okazuje się, że jego pasja wzięła się z braku cierpliwości. Wszystko zaczęło się od wina - mówi Leszek - Mój tato niegdyś robił wina, a i z czasem samemu mi się to spodobało. Jako osoba dość niecierpliwa miałem już dość tak długiego czekania aż wino dojrzeje. Latem robiłem więc wino, a zimą zacząłem zacierać piwo. Szybko jednak zacieranie tak mnie wciągnęło, że wino odstawiłem do kąta.  

Początki były dla Leszka ciężkie. Miał więcej pytań niż odpowiedzi i braki sprzętowe. Nie wiedziałem nawet w jakim stylu jest pierwsze piwo, które uwarzyłem - śmieje się, ale jest optymistą - Ja ogólnie jestem w dobrej sytuacji, gdyż mam miejsce do warzenia, trzymania całej masy fermentorów, trzech garnków, gniotownika, kapslownicy. Czym jest dla niego piwowarstwo domowe? Każda kolejna warka to połączenie wyśmienitej zabawy oraz nauki - mówi - i ciekawe doświadczenie

Leszek jest fanem większości stylów piwa. Ja ogólnie kocham piwo - mówi - ale jeśli już mam wybrać to z pewnością są to AIPA, imperial stout czy barleywine. A skąd czerpie pomysły? Czasem pijąc jakieś bardzo smaczne piwo, w stylu którego jeszcze nie robiłem, postanawiam je uwarzyć, a czasem po prostu biorę na tapetę coś, czego jeszcze nie warzyłem. Szuka inspiracji w tym, co jeszcze mu nieznane. Od końca ubiegłego roku bazuję tylko i wyłącznie na własnych recepturach - dodaje.

Piwowar odbiera nagrodę za I miejsce w Chorzowie
Konkursy to kolejny etap, który prędzej czy później każdemu domowemu piwowarowi przyjdzie do głowy. To sprawdzian umiejętności - mówi. Nie mogłem więc nie zapytać Leszka o jego sukcesy. Pierwszym był V Śląski Konkurs Piw Domowych odbywający się w Raciborzu, gdzie wysłałem weizenbocka. Gdy dostałem metryczkę, to było mi aż wstyd. Piwo okazało się niedofermentowane, zbyt świeże, a dodatkowo wadliwe. Leszek na szczęście się nie poddał, choć znacznie przeżył tegoroczny konkurs piw domowych na Birofiliach w Żywcu. Jego cascadian dark ale, american wheat i grodziskie nie przeszły kwalifikacji. Na sukcesy nie czekał jednak długo. Pierwszy, bardzo poważny pojawił się na I Międzynarodowym Konkursie Piw Domowych w Chorzowie, gdzie jego dry stout został uznany za najlepsze piwo w swej kategorii, pokonując 16 innych piw. W sierpniu jego american wheat zajął 6. miejsce na II Kłodzkim Konkursie Piw Domowych w Kłodzku, a początkiem września american india pale ale znalazło uznanie wśród konsumentów w czasie V Lubelskiego Konkursu Piwa Domowego, gdzie zajęła 8 miejsce (ex aequo). Końcówka września przyniosła mu 3. miejsce w kategorii witbier w I Konkursie Piw Domowych w Piwnej Stopie w Poznaniu oraz awans dwóch piw (dry stout oraz pszeniczne wędzone) do finałowej rundy Warszawskiego Konkursu Piw Domowych 2014. 

Jaką radę ma Leszek dla przyszłych piwowarów domowych? Nie będę dawał wskazówek a raczej przesłanie, którego sam się trzymam - mówi. - Do piwa trzeba być cierpliwym. Trzeba być upartym. Przede wszystkim jednak trzeba kochać piwo, a cała reszta prędzej czy później się pojawi. 

Leszek prowadzi blog piwowara domowego - bromaniack.blog.pl. Tam możecie zobaczyć, co aktualnie zaciera, a co leżakuje i niedługo dojdzie. Poczytacie też o samym piwowarstwie.

Ja mam to szczęście, że mogłem sprawdzić, jak pasja Leszka przekłada się na piwo, które warzy. A dostałem tych piw aż pięć.


Bromaniack - Wędzona pszenica to piwo, które zachwyca aromatem kiełbasy oraz ostrego dymu z ogniska. Najlepsze jest to, że to co dominuje w zapachu, jest obecne w smaku bardzo mocno, ale wciąż nie przykrywa zalet piwa pszenicznego. Leciutka nuta kwskowości uzupełnia słodycz bananów. Ta pszenica jest bez kitu dobra i uznaję ją za najlepszą pszenicę, jaką piłem w tym roku. To wszystko z perspektywy osoby, która pszenic nie lubi. Taką jak ta codziennie szarpał bym jak Reksio szynkę.




Bromaniack - Double IPA zwane też imperialnym IPA. To mocarne piwo (9,8% alkoholu przy 21,4° ekstraktu) od razu atakuje potężnym zapachem owoców egzotycznych - miałem wrażenie, że garść ich zostaje wyciśnięta a sok wlany do mojego nosa. W smaku początkowo pojawia się karmel, który swoją słodyczą nieco temperuje zapędy chmielu, którego 100 jednostek goryczy byłoby wyzwaniem dla gardła. Przetrwać pomaga też wysoka pełnia. Po chwili w smaku dochodzą zioła. Pomimo tęgiej owocowości pije się to piwo zadziwiająco lekko. Prześwietne. 



Bromaniack - AIPA to zachwycająco pomarańczowe, mętne piwo. Typowy dla stylu mocny zapach to mieszanka amerykańskich sosen żółtych porastających góry Sierra Nevada, typowych dla Kalifornii soczystych mandarynek oraz hodowanych tam brzoskwiń. Największą zaleta piwa jest jednak jego pełnia i mięsistość. Pięknie wykleja usta i jest bardzo goryczkowe. Chciałbym jeszcze...





Bromaniack - Porter Bałtycki czyli atak na nasz "narodowy" styl piwa. Od razu gruby kaliber - 23,5° blg i 9,9% alkoholu. I ten alkohol jest tu niestety dominujący, ale czy to dziwi? Czarnobrunatne piwo ma poza tym bardzo mocny aromat - gorzka czekolada i lukrecja, a gdzieś w dalekim tle delikatna paloność. Jest piekąco (od alkoholu), ale też gęsto. Dla kontrastu jest też dosyć gorzko, jak na sporą słodowość. Minus jest taki, że skoro ja czuję alkohol, to musi być go naprawdę dużo...



Bromaniack - Imperial Stout to najmocniejsze z otrzymanych piw. Ekstrakt na poziomie 28° plato i 10% alkoholu. Czarny jak najczarniejsza noc, a do tego przykryty sporą czapą pięknej, jasnobrązowej piany. Zapach jest bardzo złożony - potężna słodowość palonych słodów i jęczmienia idzie w parze z czekoladą, rodzynkami i suszoną śliwką. Pięknie. Smak jest równie potężny. Kojarzy się z mocną kawą, kakao i wspomnianych suszonych owoców. Piwo jest bez wątpienia zbyt piekące, ale to jedyna jego wada. Wszak alkohol nie jest moim wrogiem.





Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy