Wielopak #11

08:30


Dziś wielopak podwójny. Po dwa piwa z trzech browarów. Aż dwa browary debiutują na blogu, co jest dosyć wyraźnym odzwierciedleniem tendencji na polskim rynku piwnym. Nowe browary powstają co chwilę i chyba nie tylko ja mam problem z pochytaniem wszystkich. Są więc dwa piwa z Browaru Nepomucen, dwa piwa ze znanej i lubianej Radugi oraz dwa z Browaru Waszczukowe. Ogólnie rzecz biorąc jest całkiem nie najgorzej.


Amber Ale z Browaru Nepomucen, którego wypiłem niestety już po terminie, to bardzo dobry przykład tego, że nawet jak piwo jest po dacie ważności, to nie oznacza, że nadaje się do wylania. Ma kolor ciemnego bursztynu, prawie bordo, jest mętny i nieprzejrzysty. Piana jest mała. Aromat jest chlebowo-karmelowy, nieco ziołowy. W smaku piwo jest raczej gorzkie, w typowy dla brytyjskich piw łodygowy sposób (ale całkiem przyjemna to kompozycja), gorycz ta jest spora, ale dosyć krótka i niemęcząca. Piwo zatarte na wytrawnie, bez zbędnej słodyczy. Jeden z lepszych amberów. Na koniec już wydaje mi się konkretnie gorzki. Wymienionej na etykiecie Citry się nie doszukałem, ale też wymieniona jest na końcu, więc może to jakiś odrzut;) Piwo ma średnią pełnię, jest lekkie i średnio wysycone. Bardzo pozytywne zaskoczenie!!

Dry Stout z Nepomucena też już był kilka dni po sugerowanym terminie spożycia. Tak się dzieje, gdy się nie ma czasu jechać do sklepu po sukcesywnie odkładane piwa. To w sumie jest american dry stout. Piana na tym stoucie tworzy się całkiem bujna i wygląda to klasycznie. W zapachu przeważa łagodna paloność, wyraźna jest kawa zbożowa i obietnica lekkie kwaskowości. Piwo ma bardzo przyjemną treściwość i w smaku jest zdominowane przez paloność. Kwasku w smaku nie ma, jest pół wytrawnie i pół słodko. Bardzo fajna jest tu słodowość zostawiająca w posmaku kawę zbożową, a także przyjemną gorycz. Cascade w moim odczuciu nieobecny. Piwo bardzo przyjemne. Gładkie i kawowe. Oba piwa po terminach, więc nie powinienem się czepiać braku aromatów chmielowych, ma prawo ich nie być. Niemniej jednak oba bardzo smaczne.

Apartment z Browaru Raduga to american india pale ale uwarzone z dodatkiem sześciu różnych płatków zbożowych. Piwo jest jasnopomarańczowe, klarowne z ładną, białą i trwałą pianą. Aromat owoców egzotycznych jest mocny i sprawia wrażenie słodkiego. W smaku pierwsza uderza jednak gorycz, jest nieco zalegająca, mocna lecz niesie w sobie mało smaku. Ściąga. Kolejne łyki już lepszy, bo gorycz się układa i przyzwyczaja gardło, ale i tak nie do końca. Mogło być lepiej w tym aspekcie. Owoców w smaku jest w sumie mało, choć gdzieś w odmętach loftu pałęta się przyjemna nuta. W moim odczuciu piwo jest nieco zbyt wodniste i puste, choć może to być efekt przytłaczającej goryczki. Raduga ma w dorobku znacznie lepsze piwa.

African Queen  również z Radugi to american pale ale z dodatkiem aframonu. To piwo intensywnie żółte, opalizujące z niezłą pianką. Cechuje go słodkawy aromat cytrusów, ładny choć niezbyt intensywny, a do tego owoce egzotyczne. Afrykańska Królowa jest słabo wysycona i - choć zwykle to lubię - tu mi to mniej pasuje. Średnia treściwość i brak gazu sprawia nieco przymulaste wrażenie. W smaku jest znów słodkawo z nietypową goryczą, czy też może gorzkością. Czy to coś na moim gardle to ten aframon, przyprawa dorzucona do piwa? Może być. Ten posmak długo pozostaje w paszczy, szczególnie na dziąsłach. W smaku jest Królowa nieco landrynkowa, ale smak ten jest świetnie złamany tą przyprawą. Mimo to za dużo tej słodyczy. Ona mi przeszkadza. Średnio na jeża.


Postrach Szoszonów (Brown Edition) to pierwsze piwo z Browaru Waszczukowe na Piwnych Podróżach. To browar kontraktowy warzący od niedawna w radomskiej Pivovarii. Jest to piwo w stylu american india brown ale. Zgodnie ze stylem jest brązowo-bordowe z DOSKONAŁĄ pianą. Napisałem nieprzypadkowo dużymi literami. To piana, która utrzymała na sobie 50 groszy. Gęsta, zbita, drobna. Aromat jest prosty jak indiański oszczep - intensywne iglaki wbijające się w nos, jak kolejne wypuszczane przez Szoszonów strzały. W smaku obecna jest wyraźna czekolada, ale na pierwszym planie wciąż iglaki. Jest gorzko! Sama gorycz jest przyjemna i choć złagodzona niezłym indiańskim ciałkiem, to początkowo może przytłaczać. W posmaku zostają dodatkowo smaczne owoce. Przyzwyczajona do goryczy paszcza chętnie jednak łykała to połączenie czekoladki i chmielu. Całkiem rześkie to piwo! Koniec końców bardzo fajne.

Pal Licho to kolejne piwo z Browaru Waszczukowe, tym razem cascadian dark ale. Ortodoksi będą pluć jadem i jątrzyć, że smakuje jak american stout, bo i w zapachu i w smaku dominuje, przeważa i przytłacza bardzo duża paloność. Trochę mi te palone słody przykryły inne przymioty piwa. Sprawiają, że piwo jest bardzo mocno wytrawne. Brakuje choćby lekkiej słodyczy czekoladowej czy mocniejszego uderzenia cytrusów. Momentami piwo mnie wręcz gryzło. Gorycz jest bardzo duża, intensywna i iglasta. W sumie to fajne piwo, ale wydaje mi się nieco zbyt płaskie. Czy braki w chmielowych aromatach wynikają z tego, że piwu właśnie kończył się termin? Być może. Na pewno jest to solidne Pal Licho i ma potencjał.

Właściwie z tych piw tylko Raduga zaliczyła obniżkę formy, choć o tych piwach słyszałem sporo dobrego. No do mnie nie przemówiły. Debiutanci pokazują się od dobrej strony. Kiedy kolejny wielopak? Nieprędko, bowiem z wielu piw udało mi się sklecić wpisy jednolite. Wkrótce atak Piotrka z Bagien i Cieszyńskie rewolucje. Zostańcie przy blogoodbiornikach! Jest wena jest czas. Jeszcze tylko chwilę.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy