Browar Zakładowy

14:18

Zabierałem Was już do byłych piekarni (klik, klik, klik), mleczarni (klik), stadniny (klik), kina (klik), fabryki spadochronów (klik), zakładu... ekhem... stolarskiego (klik), a dziś serdecznie zapraszam do zwiedzenia byłych zakładów produkujących sprzęt AGD. Oczywiście nie zmieniłem profilu bloga, nie będę zajmował się urbexem (urban exploration), zwyczajnie bardzo wiele browarów korzysta z budynków po innych zakładach. Browar Zakładowy odziedziczył coś więcej niż budynki - kawałek historii i pomysł na identyfikację wizualną. Zapraszam na obrzeża Poniatowej, gdzie ulokował się ten podlubelski browar. 


Do Poniatowej trafiamy przemieszczając się z Lublina do Kazimierza, nieco ponaglani przez przesympatyczną ekipę browaru zbliżającym się popołudniem. Umówiłem się na nieco wcześniejszą godzinę, ale tego samego dnia wybrałem się pod Chełm, a i opuszczanie Lublina nie poszło tak sprawnie, jakbym chciał. Po przejechaniu przez kilkanaście wiosek dojeżdżamy do Poniatowej. O samym miasteczku chciałbym napisać coś więcej, ale... no nie ma co. W latach 90. ogłoszono upadłość największego pracodawcy w okolicy, wspomnianych zakładów Predom-EDA (pralki, sokowirówki - wiadomo, każdy to miał w domu), a dziś na ich terenie znajduje się kilkanaście innych firm, w tym browar. Dziś browar korzysta z budynku, gdzie wcześniej znajdował się dział poligraficzny EDY, drukowano tam instrukcje i inne takie. Budynek został wyremontowany i odpicowany.

Bardzo stare zdjęcie, ale dziś wszyscy jakby młodsi <3

Jeśli chcecie wiedzieć coś więcej o Browarze Zakładowym, prawie jednogłośnie wybranym odkryciem 2016 roku, to serdecznie zapraszam na dwa wpisy, które są od dawna na blogu. Jeden to przegląd kilku piw (może kiedyś przegląd wszystkich?), a ten znacznie ciekawszy, to rozmowa z ekipą Zakładowego w czasie kranoprzejęcia w katowickiej Kontynuacji. 


W Poniatowej witają nas wszyscy starzy znajomi - Beata, Bartłomiej, Jarek i chyba najbardziej zapracowany tego dnia Michał. Beata roztacza opiekę nad piękniejszą częścią Piwnych Podróży - Gosią i Lilianką, która bawi się w biurze Bartka. Ja ruszam na spacer, a moim przewodnikiem jest Jarek. Idziemy zgodnie z procesem technologicznym i na warzelni spotykamy uwijającego się Michała. Warzelnia ma nieco ponad 10 hektolitrów i - podobnie jak pierwsze tanki leżakowe o tej samej pojemności - została odkupiona od rozbudowującej się w 2016 roku Pracowni Piwa. Tych tanków od wtedy przybyło, a Zakładowy ma kolejne plany, które wymagają tylko pewnych remontów i przebudów. Póki co bywa ciasno.


Michał (Pater) i Jarek (Ośka) z grubsza podzielili się zadaniami - pierwszy zajmuje się bardziej warzelnią, drugi bardziej fermentacją. Jarek jest też świetnym PR-owcem, z pasją opowiada o wszystkim, co dzieje się w browarze. Częstuje też piwami w takim tempie, że nie mam jak pić, a nawet trzymać tego. Próbuję więc weizenbocka, leżakującego już dość długo portera bałtyckiego, nowej Sokowirówki z jagodą kamczacką... A wszystko to w oparach cytrusów, które już drugi dzień były obierane przez Beatę. Piwa na miejscu - jak zwykle zresztą - robią świetną robotę.


Browar Zakładowy - jak pewnie widzicie - nie tylko szaleje z nową falą, IPA-mi, kwasami i owocami w piwie, ale nie ucieka od piw nieco bardziej tradycyjnych - poza wspomnianymi już  są więc amber ale, saison, tripel, blond ale, witbier, hefeweizen, a nawet helles.

Polecam serdecznie nie tylko piwa, ale wizytę w Browarze Zakładowym. Spotkacie tam właściwych ludzi na właściwym miejscu. Oddanych temu co robią i czerpiących z tego radość i satysfakcję.

Pamiętajcie, aby po sobie sprzątać!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy