Wąsowo
18:00Stosunkowo szybko po moim wyjeździe zapraszam do Wielkopolski! Na blogu do tej pory było raczej niewiele relacji z wyjazdów w tamte rejony - opisałem wam Grodzisk Wielkopolski, NEPO, Impuls, Koło czy Turek a teraz czas na świeżutki browar, jeden z (aktualnie) najmłodszych w Polsce - Browar Wąsowo. Wielkopolskie zaległości postaram się sukcesywnie nadrabiać, szczególnie, że będą ku temu okazje.
Wąsowo to wieś położona w pobliżu Nowego Tomyśla. Choć od XIX wieku stoi tam piękny neogotycki pałac i działa także XIX-wieczny folwark, to nie pojechałbym tam specjalnie przez pół naszego pięknego kraju. Wszystko zmienia obecność browaru. Końcem maja Browar Wąsowo oficjalnie otworzył się (oficjalnie, bo nieoficjalnie działał i lał piwo już od marca) a impreza i nawał ludzi przerósł oczekiwania właścicieli. Tydzień później na spotkanie i imprezę zaproszona została silna grupa blogerska. Wszystko obejrzeliśmy, wszystkiego spróbowaliśmy.
Prawie każdy budynek folwarku ma swoje przeznaczenie. W Źrebięciarni znajduje się piętrowa restauracja, w Kuźni sala warsztatowa i pokoje gościnne. W Stajni także pokoje noclegowe - tam umieszczono blogerów - przypadek? Nie sądzę. W Stodole jest wielka sala weselna, a najważniejsze jest w Gorzelni - browar. Szczególnie ten ostatni robi wrażenie, bo cały ten sprzęt został tam umieszczony z poszanowaniem dla zabytku i ochrony konserwatorskiej. Ponoć nie było łatwo. Mega fajne jest to, że zachowano wiele ciekawych detali architektonicznych, podziwiać można odsłonięte cegły, a w piwnicy łukowe sklepienia, a w tym wszystkim znajduje się topowy nowoczesny sprzęt do produkcji piwa. Warzelniana 10 hektolitrów, tanki dwukrotnie większe, miejsce na pasteryzację i rozlewy (wszystko czeka, a jak to czytacie, to może nawet już stoi).
Folwark Wąsowo okazał się być miejscem nader klimatycznym, takim w którym można (a nawet trzeba) czuć się dobrze. Po części to zasługa miejsca, ale przede wszystkim ludzi! Serdecznie polecam, dziękuję za zaproszenie i z pewnością do zobaczenia!
2 komentarze
Fajna relacja, myślę, że wybiorę się tam latem. Wkradła się jedna literówka, w nazwisku rodziny od której budowniczy pałacu kupił ziemię, jest to dosyć powszechny błąd, bowiem nazywali się oni Sczanieccy, a nie Szczanieccy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Pozdrawiam!
Usuń