Na szczycie kraftu - powitanie wiosny

11:03

Pierwszy dzień wiosny stał się idealną okazją do tego, aby wybrać się w góry i przypomnieć sobie jak wygląda zima. Trasa, którą zaproponowałem, jest najbardziej klasyczną z klasycznych beskidzkich pętli - to oznacza, że szlakami robimy kółko i nie idąc po własnych śladach schodzimy z powrotem do zaparkowanego samochodu - i zaczyna się w Żabnicy. Dojazd tam zajął nam godzinę, a wszystko to dzięki wieloletniemu projektowi "Polska w Ruinie", w ramach którego został w tamtym roku otwarty newralgiczny odcinek trasy S69 między Bielskiem a Żywcem. Pozostał jeszcze ostatni na tej drodze kawałek przez Węgierską Górkę do Milówki, który - z tego co się orientuję - zakłada zbudowanie tunelu znacznie dłuższego niż ten w Lalikach (w pobliżu granicy ze Słowacją).

Hala Pawlusia

Nasza trasa biegła od przysiółka Skałka, który jest częścią Żabnicy, zielonym szlakiem na Rysiankę, dalej na Halę Lipowską, a następnie na Halę Boraczą, skąd czarnym szlakiem zeszliśmy z powrotem do Skałki. Nie zabrakło oczywiście świetnego piwa.

Początki bywają trudne, ale tym razem obyło się bez dantejskich scen. Szybko porozciągaliśmy zastane mięśnie, postrzelały starcze kości i dziarsko kroczyliśmy ku pierwszemu piwu. Zima jeszcze nie odpuszcza, od pewnej wysokości (ok. 900 m.n.p.m.) śniegu jest już sporo, jest zamarznięty i mocno ubity, drzewa są pomarznięte i błyszczą się lodem, ale tylko od północnej, nieoświetlanej słońcem strony. Szlak na Rysiankę jest miejscami stromy, ale też przyjemnie kluczy i nie nudzi się. Drzewa kończą się nagle na Hali Pawlusiej, jednym z najładniejszych miejsc w Beskidzie Żywieckim. Szczególnie pięknie wygląda każdą inną porą roku, bo my trafiliśmy na tonącą w chmurach Romankę i niewidoczne Pilsko. Stąd już rzut beretem do Schroniska PTTK na Rysiance, o którym pisałem tu (zapraszam!).


Widoków nie było żadnych i pozostało mi rozpocząć pogańskie obrzędy na powitanie wiosny i wypędzenie zimy. Jako narzędzia użyłem Bafometa z Browaru Perun, nowego i prawilnego russian imperial stouta. Dodatek w postaci wanilii jest wyczuwalny, ale nie dominuje tu wszystkiego, a w przyjemny sposób uzupełnia słodowość. Ta obfituje w gorzką czekoladę, cappuccino i likier wiśniowy. W smaku w ogóle pojawiają się fajne ciemne owoce i wyraźna paloność. Piwo jest mega oleiste i gęste, ale spodziewałbym się czegoś cięższego po 25° blg. Tu jest wręcz kremowo. Alkohol wyczuwalny jest tylko troszkę i zupełnie nie przeszkadza. Bafomet na etykiecie dobrze oddaje dualistyczny charakter tego piwa - z jednej strony złożone i pełne, a z drugiej smakowite i pijalne. 8/10.


Dziesięć minut spacerkiem od Schroniska na Rysiance jest kolejne - Schronisko na Hali Lipowskiej. Oba przybytki od swoich początków walczyły i turystów i tak jest też teraz, ale chyba nikt nikogo jeszcze nie oskarża o działalność antypolską. O Schronisku na Lipowskiej napiszę więcej, gdy zostanę tam na piwo, bo tym razem postanowiliśmy ruszyć dalej zielonym szlakiem, trawersując zbocza Boraczego Wierchu i Redykalnego Wierchu, ku Hali Boraczej. Szlak bardzo malowniczo wije się przez momentami duże stromizny i liczne strumyki. W pewnym momencie otwiera się panorama na trasę, którą mamy za sobą i robi to nieliche wrażenie.

Schronisko PTTK na Hali Lipowskiej

Głód sprawiał, że nie mogliśmy się doczekać Schroniska na Hali Boraczej. Jest ono położone w siodle pomiędzy Redykalnym wierchem i Prusowem, które jest fajnym punktem widokowym. Samo schronisko robi średnie wrażenie i przypomina raczej nieociosanego klocka, ale ławki na zewnątrz rekompensują te niedostatki z nawiązką. Podobnie jak świetne jedzenie - trzy talerze różnych pierogów były wyśmienite.


Tutaj spożyłem Smoked Baltic Portera z Browaru Widawa. Oczywiście wersję 24° z 2015 roku. Co tu dużo mówić, piwo jest świetne. Od początku zachwyciło mnie torfowym aromatem, który współgrał z nutami śliwkowymi, pieczonym chlebem, likierem czekoladowym i skojarzeniem z drewnem. W smaku jest lepko i gładko, szynkowo-ogniskowa wędzonka jest najmocniejszym smakiem, ale i suszone owoce są wyraźne. Umiarkowana słodycz jest kontrowana przyjemną goryczą, a alkohol (10,5%) zupełnie nieobecny. Świetne piwo, chciałbym się go jeszcze kiedyś napić. Dzięki Gosiu za tak wspaniały prezent. 8/10.

Hala Boracza

Tym oto porterem pokazałem zimie, gdzie raki zimują! Droga powrotna do Żabnicy to już pół godziny z hakiem. Wspaniała wycieczka zakończyła się jeszcze kawą i rewelacyjnym triplem u Słonia w domowym Browarze Szaman. Dostałem też całą kistę domowego piwa! Aj!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy