Metalurgia

08:00

Do Radomska wybierałem się od dawna. "Może się spotkamy?", "musimy się umówić", pewnie znacie takie plany odkładane ad calendas graecas. Choć "niedawno" zaprzyjaźniłem się ze świetnymi dziewczynami z Radomska, to nie udało mi się wprosić, głównie z braku czasu. Uprzedził mnie Kuba Niemiec i przy jakimś spotkaniu nie krył radości z tego, że był tam przede mną. No... To motywuje! Co się nie udało towarzysko, udało się zawodowo i jadąc do pracy w mazowiecki interior, postanowiłem zjechać na obiadokolację do Radomska. W Radomsku bowiem od kwietnia 2022 roku działa restauracja z browarem. Zapraszam do Metalurgii!


W całej tej historii najśmieszniejsze jest to, że do Radomska dojazd mam banalny. Czy to pociąg z prosto z Sosno, czy samochód i jakaś godzinka z hakiem autostradą na północ. Ale wiadomo, pewne rzeczy należy zaplanować, a przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę. Z drużyną ostatecznie się nie udało, a jak przejeżdżałem kiedyś pociągiem, to musiałem zrobić zdjęcie i wysłać koleżankom, by się upewnić, ze tam ktoś faktycznie mieszka, bo od strony stacji kolejowej Radomsko nie prezentuje się okazale i to jest ogromny eufemizm. Wygląda jak zrównane z ziemią.

Jak tam jest faktycznie, nie wiem. Grudniową porą wygląda Radomsko posępnie, jak i każde około czterdziestotysięczne miasto. Przynajmniej centrum handlowe, które było moim celem, żyje w niedzielę handlową. A jechałem do centrum, bo restauracja i browar Metalurgia mieszczą się właśnie w budynku galerii handlowej, która utworzona została w poprzemysłowych budynkach. Choć całość miasteczka robi wrażenie dokładnie żadne, to samo centrum handlowe, zbudowane w byłych budynkach zakładów - a jakże by inaczej - Metalurgii, przykuwa wzrok. Głównie za sprawą stojącego przed ceglanego komina i fasady ozdobionej na tę modłę. Ze środka wylewa się ciepłe światło i od razu widać, gdzie mieści się restauracja.

Wnętrze od samego początku robi wrażenie bardzo dobre. Zdefiniowane jest przez pozostawione poindustrialne kolumny oraz stare kafle w części browarowej, ale też reszta wystroju uczyniona została ze smakiem. Jest to modne połączenie nowoczesności i starej cegły, taki klimat loftowy. Na środku stoi nietypowy, dopasowany do potrzeb wnętrza okrągły stół. Podoba mi się wyraziste, mocne oświetlenie i zieleń. Jasne blaty kontrastują z czarną stalą, a wnętrza dopełniają stare zdjęcia na ścianach. Nie sposób przeoczyć warzelni, która stoi w głównym pomieszczeniu, jest malutka, ale lśni wypolerowaną miedzią. Tuż za nią ciągnie się korytarz leżakowni, którym można przejść do kolejnej sali, w której odbywało się przyjęcie okolicznościowe. Na końcu pomieszczenia dominuje szeroki bar. Wnętrze jest świetne, fenomenalnie mi się tam siedziało.

A że pojechałem na obiad, to zamówiłem burgera i deskę piw. Ta ostatnia wjechała od razu, kawał ciężkiej obrandowanej dechy z trzema próbkami piwa, więc w sam raz. Wśród nich znalazło się APA, o delikatnie cytusowym sznycie i przeważającej ziołowej nucie, z nikłą goryczką. Pewnie może smakować, jak ktoś lubi APA. Marcowe, które było kompletnie nijakie, przywodzące na myśl bardziej bursztynowego lagera Anno Domini 2010. Najlepszym okazał się być Pils, a to nawet nie był on. Pils to de facto common lager, ale naprawdę dobrze wykonany. Adekwatnie zaznaczona gorycz, lekka słodowość, zwiewność. Do chlania dla mas. Do niego wróciłbym najchętniej. Burger był rewelacyjny, absolutny sztos, który po latach marginalizowania tej potrawy kazał mi co jakiś czas próbować go w różnych lokalizacjach.


Wiecie, Metalurgia to nie jest miejsce, do którego jechałbym, jako miłośnik piwa. Nie przyciągnie birgików czy koneserów. Niemniej jednak to przykład, że czterdziestotysięczne miasteczko może mieć swój mały browar, który będzie serwował i tak lepsze piwo, niż koncernowy szajs. Podróżnikom polecam to miejsce, warto zejść czasem z utartych szlaków, bo fajne miejsca są na wyciągnięcie ręki!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy