Pod Czarnym Kogutem

18:24

1 marca 2023 w Cieszynie otworzył się nowy browar - Pod Czarnym Kogutem. Choć karczma, w której znajduje się browar, "budowała" się tak długo, że całkiem mi się opatrzyła i wrosła w krajobraz, to sama informacja o browarze była dla mnie sporym zaskoczeniem. Cieszyn jest mi bliski, a o Czarnym Kogucie dowiedziałem się stosunkowo późno. W dniu otwarcia lżejszy o 450 ml krwi i uzbrojony w dwa dni wolnego, ruszyłem na południe w bardzo sentymentalną dla mnie podróż.

 Browar pod Czarnym Kogutem

Cieszyn prawa miejskie otrzymał na początku XIII wieku, choć jest jeszcze starszy. Świadczy o tym słynna romańska Rotunda z XI wieku, która stoi na Wzgórzu Zamkowym, a znajdziecie ją też na banknocie 20 zł. Cieszyn ma bogatą tradycją piwowarską, którą wnikliwie badałem przez pięć lat studiów (hehehe), ciesząc się pysznym Brackim za 2,40 zł, oraz później. Oczywiście najważniejszy jest zbudowany przez Habsburgów w 1846 roku browar - dziś Browar Zamkowy. Najdłużej działający w sposób nieprzerwany w naszym kraju. Przez kilka lat działał też Browar Mieszczański, ale nie przetrwał kuchennych rewolucji. W mojej skromnej opinii pojawił się kilka lat za wcześnie, albo coś innego tam nie zagrało. Zobaczcie mój wpis o tym miejscu - Cieszyński Browar Mieszczański. Do Cieszyna docieram, parkuję pod potencjalnym noclegiem i szybko odbiera mnie koleżanka - wspólną kawę pijemy właśnie w browarze - trzeba odpowiednio łączyć przyjemne z przyjemnym. Browar mieści się na wylocie z Cieszyna na północ, w stronę Hażlacha.

Stali czytelnicy bloga wiedzą, że mój stosunek do restauracji mieszczących się w karczmach opisać można w najlepszym przypadku, godnym mistrza dyplomacji, jako cechujący się głęboką rezerwą. Karczmy kojarzą mi się tandetą, cepelią, chaosem i udawaną ludowością. Czy innym jest bowiem budowanie na wzór góralski, a czym innym oryginalne beskidzkie budownictwo. Okazuje się bowiem, że karczma nie została w Cieszynie zbudowana. Powstała w Istebnej w drugiej połowie XIX wieku i przeniesiona do Cieszyna w pierwszej połowie wieku XXI. Wszystkie prace związane z odtwarzaniem jej i adaptowaniem na browar zajęły kilkanaście lat!

Wnętrze to dość surowa (i bardzo dobrze!) karczma zdominowana przez jasne, ciężkie drewno. Nie została na siłę ozdobiona narzędziami z czasów minionych, przez co nie wygląda jak skansen fascynujący zapewne jedynie etnologów (serdecznie pozdrawiam wszystkich etnologów, których znam, a znam przecież masę, uczyłem się piłem z nimi całe studia). Drewno zostało wyczyszczone, wymienione tylko te belki, które wymagały wymiany. Właściciel zadbał o szczegóły - żyrandole zostały wykonane przez lokalnego kowala, rzemieślnika starej daty. Na ścianach wiszą nienachalne obrazy. Sala karczmy robi bardzo miłe wrażenie, podobnie jak bar, na który wchodzi się  bezpośrednio z zewnątrz. No i kelnerki... Ech!

No właśnie właściciel. Dość szybko go poznałem na miejscu. Pewnie dlatego, że od ponad miesiąca nękałem go różnymi pytaniami o browar, piwo, otwarcie, zwiedzanie. Na zdjęciu właśnie on - Stanisław Śliwka, właściciel i piwowar. Aha - także podróżnik! To on właśnie opowiada mi o tym, jak kilkanaście lat temu wymarzył sobie browar i dlaczego tyle to trwało. Opowiada także o swoich fascynacjach i podróżach kamperem, którym zjeździł całą Europę. Zresztą jego browar ma być takim miejscem, do którego będą przyjeżdżać fani caravaningu. Wspólnie ze Staszkiem i Basią, która do mnie dołączyła, zwiedzamy resztę browaru.

Jest co zwiedzać. Najpierw idziemy na poddasze, gdzie znajduje się osobna sala przeznaczona do imprez zamkniętych. Ma prosty i nowoczesny charakter. Na poddaszu mieszczą się też pokoje gościnne. Następnie schodzimy do piwnicy. Tam niespodzianka - kolejna sala dla gości. Jej klimat buduje wielki stary piec do pieczenia chleba. W piwnicy znajduje się też instalacja browarnicza.

Wykonała ją firma Spomasz z Zamościa.Warzelnia jest trzynaczyniowa i ma pojemność ok 600 litrów. Są dwa dwukrotnie większe fermentory i siedem tanków leżakowych. Są też dwie otwarte kadzie do fermentacji piwa. Fajnie to wszystko wygląda. Na otwarcie przygotowano pięć piw.

Wiadomo, że spróbowałem wszystkich. Na początek deska - na niej bohemian pilsner, bursztynowy lager, american pale ale i hefeweizen. Jakoś się z sympatyczną kelnerką nie zrozumiałem, bo kolejne piwo też przyszło w próbce - to dry stout. Piwa w wersjach dużych kosztują od 11,00 do 12,50 zł, więc to bardzo dobre ceny. Czeski pils mógłby być bardziej gorzki, ale to bardzo przyjemne piwo, pszenica bardzo fajna, zbalansowana, pijalna, a dry stout palony, zbożowy i odpowiednio nisko nasycony. APA pachnie ładnie, ale zaleciała mi masełkiem, podobnie jak bursztynowe. Ogólnie na plus. Jedzenie za to na ogromny plus. Koniecznie muszę wrócić na więcej, bo bardzo chciałbym spróbować więcej. Zjadłem zupę gulaszową, przepyszną i precle pieczone w browarze z pysznymi pastami. Mniam.

Piękne miejsce pojawiło się w Cieszynie. Może nieco na uboczu z perspektywy turysty, ale z dobrym dojazdem, także komunikacją miejską. Zdecydowanie warto się tam wybrać. Myślę że z podejściem, które poznałem, piwa będą tylko lepsze i podawane zawsze w odpowiednim szkle ;)

Pięknie dziękuję za poświęcony czas! Będę wracał przy każdej wizycie w Cieszynie! Wam także polecam!

Ps. gdy wieczorem podjechaliśmy po zapodzianą przeze mnie czapkę, którą zresztą sama Basia powiesiła na poręczy (mam to nawet na zdjęciach, które robiłem, gdy nie wiedziałem, że zgubiłem czapkę!), parking pękał w szwach. To bardzo miły widok w środę. Rano nazajutrz pojechałem zrobić zdjęcia budynku bez samochodów dokoła.



Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy