Pivovar Ogar

16:00

Czasem bywało tak, że udało się dzieci gdzieś zostawić na dzień i ruszyć na południe. Tak było też w lipcu ubiegłego roku, gdy w towarzystwie po raz wtóry zdobyłem Łysą Górą w Beskidzie Śląsko-Morawskim. Standardowym trybem w drodze powrotnej zaproponowałem wizytę w położonym nieopodal browarze i tym oto sposobem mogłem zjeść i napić się w Pivovarze Ogar. Zobaczcie jak było.

Pivovar Ogar zlokalizowany jest we wsi Kunčice pod Ondřejníkem, około 6 km na zachód od drogi nr 56 prowadzącej z Frydka Mistka na południe ku granicy słowackiej. Nieduże to odchylenie od trasy do domu, więc i wysiłek by zobaczyć browar niezbyt wielki. Choć sama wieś sprawia wrażenie opustoszałej, wokół browaru koncentruje się życie lokalnej społeczności i ruch turystyczny. Widać to po licznych samochodach, sporej liczbie rowerów zawieszonych w specjalnie do tego przeznaczonym miejscu i ludziach, których ilość była swoistym kontrapunktem dla pustki wszędzie indziej.

Browar Ogar to dość klasyczna wizualnie czeska gospoda. No może niekoniecznie bardzo klasyczna, bo te ortodoksyjne nie mają piętra. A tu jest. Stojąca nieopodal stacji kolejowej restauracja dysponuje sporą werandą z fantastycznym widokiem na charakterystyczny, przypominający kopułę Ondřejník. Na jego zboczach zimą szusują miłośnicy białego szaleństwa. I wcale nie chodzi mi o tych zakatarzonych.

Wnętrze gospody nie odstaje od oczekiwań, jakie mam wobec takowych przybytków. Ciemne drewno stołów i krzeseł, ciemny spory bar, za którym uwija się szynkarka, kolumna nalewaka z pięcioma kranami. Całości dopełnia menu napisane białym mazakiem na wiszącej na ścianie tablicy. W środku jest praktycznie pełno, zajmujemy ostatni stolik i zamawiamy wszystkie dostępne lane piwa z wyjątkiem miodowego. Będąc w Czechach nie trzeba sobie tego robić, chyba że absolutnie nie ma innego wyboru. W nieodległej słowackiej Cadcy zrobiliśmy sobie to ze Słoniem i żałowaliśmy (klik!). Warzelnia i fermentowania są widoczne i dostępne dla oczu, choć trzeba przez szklane drzwi przejść niezauważenie. Na podwyższenie się jednak nie pakowałem. Pod nią w zamkniętym pomieszczeniu, do którego zajrzeć można przez okienka znajduje się leżakownia wraz z tankami wyszynkowymi (te poziome, bardzo charakterystyczne).

Piwa to kolejno Jedenactka, Summer Ale, India Pale Ale i Dvanactka. Co ciekawe największym złotem okazało się Summer Ale, pięknie amerykańsko i sowicie nachmielone i bardzo pijalne. Jedenastka i dwunastka to bardziej niż przyzwoite lagery, a IPA to piwo o brytyjskiej proweniencji, gorzkie, ziemiste i całkiem okej, jesli nie oczekujemy IPA nowofalowego. 

Gulasz z knedlikami to prawdziwa poezja smaku. Knedliki świeże i mięciutki, a wołowe mięso kruche i soczyste. Zresztą sami widzicie, ślinianki uruchamiają się już w momencie, gdy wzrok spocznie na zdjęciu.


Świetne jest to miejsce, warte nie tylko delikatnego zboczenia z trasy, a osobnej wycieczki w tamtą stronę, co z pewnością kiedyś uczynię. Na koniec zostawiam zdjęcie wspominanego Ondřejníka.
 

 

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy