Browar Pałacowy

17:49

Jedną z piwnych perełek odkrytych w tym roku przez przypadek jest Browar Pałacowy w Siemianowicach Śląskich. Nie odkryłem go rzecz jasna jako czegoś nieznanego. Dla siebie może i byłem Magellanem wyruszając na terra incognita zwane Siemianowicami Śląskimi, jednak do prawdziwego Amundsena trochę mi brakowało. Fakt, pierwszy raz byłem tam zimą, ale do Arktyki “Siemcom” nieco brakuje. Głównie uroku. Zmierzam do tego, że Browar Pałacowy nie jest nowym przybytkiem. Działa już od 2019 roku. Nie spotkałem się wcześniej ani z tym, by ktoś się o nim wypowiadał ciepło, ani w ogóle wspominał. Moja szybka kwerenda dostępnych piw także nie sprawiała, że czułem się niczym Kolumb przed rejsem do Indii. Klasyka restauracji sprzed dziesięciu lat nie jest przyczynkiem do rysowania nowych map. Jakiś czas temu przestawiłem w głowie Pałacowy w miejsce: “może kiedyś przy okazji”, a jakaż może być okazja by jechać do Siemianowic? W tym roku o wszystkim zadecydował przypadek.

Okazało się, że moja babcia musi skorzystać z zabiegów w komorze hiperbarii tlenowej (nie pytajcie), a z takowych można skorzystać w siemianowickiej “oparzeniówce”, bardzo dobrym Centrum Leczenia Oparzeń. To ja miałem zabierać babcię z Sosnowca (miejsce mojego pochodzenia) i zawozić na około godzinne zabiegi (de facto wszystko zajmowało circa 1,5 godziny) przez ponad miesiąc. Patrząc pierwszy raz na mapę i ogarniając dojazd, zauważyłem tuż obok pomarańczowy kwadracik wyświetlany przez specjalną warstwę map, na której widać działające w Polsce browary (niezmiennie polecam Piwne Mapy autorstwa Piwnego Informatora - klik!). To tuż obok szpitala. Co może robić Tomek mając wolny czas, gdy pięć minut spacerem od niego jest browar? Wiecie.

Uzbrojony w wiedzę, ile mam czasu dla siebie, oraz aparat ruszyłem na spotkanie nieznanego. Jedną przecznicę od szpitala znajduje się inny świat, trochę nieprzystający do tego, co kojarzy mi się ze Śląskimi miastami, szczególnie tymi, co którymi nie najlepiej obeszła się transformacja ustrojowa i przemiany gospodarcze.

Babcia przez półtora miesiąca jeździła na zabiegi, najczęściej ze mną, więc trochę te Siemianowice złaziłem. Jest tam kilka ładnych budynków, ale ogólnie miasto robi dość przygnębiające wrażenie. Szczególnie wyrwa w jego środku - niegdyś Huta Jedność (wcześniej Laura), po której nie zostało zupełnie nic poza ogromnym klepiskiem - powtarzam w samym środku centrum miasta.

Tym bardziej byłem zaskoczony wielkim parkiem, czy może bardziej zespołem pałacowo-parkowym w tym nie pierwszej urody centrum. Browar Pałacowy nie nazywa się tak bowiem przez przypadek. Umiejscowiono go w rewitalizowanym Pałacu Donnersmarcków, którego początki sięgają XVII wieku. Donnersmarckowie to jeden z najznamienitszych arystokratycznych rodów śląskich. Pałac swój najlepszy okres przeżywał w wieku XIX i na początku XX, czyli dokładnie w czasie rozkwitu przemysłu w Polsce. Do konieczności rewitalizacji doprowadził oczywiście PRL. Zobaczcie sobie na zdjęciach w necie, jak był zdewastowany przed rewitalizacją. Park jest duży, a najważniejsze miejsce w nim zajmuje Pałac. Bardzo ładnie odnowiona część mieści w sobie browar i restaurację (ta otworzyła się później niż sam browar), a wciąż odnawia się wielka sala balowa. Otoczenie Pałacu, liczne budynki zespołu, pozostawia wiele do życzenia i spacer tam może pozwolić nam wyobrazić sobie, jak wygląda bombardowana Ukraina. Niemniej jednak obiekt zmienił niedawno właściciela na potentata branży hotelarskiej, który ma ambitne plany związane z całym zespołem pałacowym. Oby się udało!

Zimą dziedziniec był opustoszały, latem wygląda znacznie lepiej. Niezależnie od pory roku do skorzystania ze sklepiku zaprasza baner na zewnątrz. No to idę. Wejścia są dwa. Jedno prowadzi prosto na bar. Ja w niewiedzy wybieram drugie. Wchodzą na klatkę schodową między restauracją i - jak się okazuje później - browarem. Mam nosa. Restauracja to dwa pomieszczenia na parterze i antresola na piętrze.

Jest elegancko. Łukowe sklepienie i ściany pomalowane są na biało, a duże fragmenty oryginalnego muru - kamieni i cegieł - pozostały odsłonięte. Wykafelkowana podłoga także ma swoje lata i dodaje klimatu. W części z barem dumnie stoi na piedestale warzelnia, lśniąca miedzią i zadbana. Spojrzenie w górę na wyciąg pary i… tu jest antresola. Świetnie to wygląda. Niestety ona jest wykorzystywana jedynie dla zorganizowanych grup. Urządzone z dbałością o detale wnętrze bardziej kojarzy się z małą kawiarenką niż browarem. Choć skojarzenie browar restauracyjny nasuwa się samo, to bardziej jest to brewpub, bowiem… nie ma restauracji. W okresie ciepłym w weekendy odpalany jest grill na zewnątrz, ale na co dzień kuchni nie ma. Bardzo mnie to zaskoczyło, ale też nie przyjechałem jeść. Nawet w sumie pić nie przyjechałem, wszak byłem kierowcą. No może jedno małe, choć przy mojej wadze mogę wypić trochę więcej i nie odczuwać skutków, ale lepiej chuchać na zimne.

Od słowa do słowa i okazuje się, że piwowarzy są w pracy i nie ma problemów, by z nimi pogadać. Dzięki temu poznaję Irka i Mariusza, a także udaje mi się zwiedzić pomieszczenia niedostępne zwyczajnie dla gości - magazyn ze śrutownikiem na piętrze oraz leżakownię, gdzie akurat rozlewane jest piwo. Warzelnia ma wybicie 10 hektolitrów, a w leżakowni jest sześć tanków o pojemności 4400 litrów. Dostaję nawet Pilsa z tanku, więc lepiej być nie może.

Irka spotykam jeszcze kilka razy. Raz celowo, kilka razy przypadkiem. Nie bywałem tam codziennie, ale i tak nieprędko mi się uda pobić Pałacowy pod względem ilości odwiedzin w roku. Okazuje się, że Irek jest bardzo doświadczonym piwowarem domowym. Swoją przygodę z warzeniem zaczął już w 2008 roku, a na zawodowstwo zdecydował się na prośbę swojego szefa, u którego zajmował się... placami zabaw. Szef zainwestował w Pałac Donnersmarcków i gdy zdecydował o stworzeniu tam browaru, do pracy zaprosił człowieka, którego dobrze zna. Piękna historia.

Jak wspomniałem wcześniej, w browarze dostępna jest klasyka  - Lager, Pils, Bursztynowe i nieortodoksyjny Dunkel. Szczególną atencją cieszy się Pils, który warzony jest metodą potrójnej dekokcji. Przypominam, że proces dekokcji polega na odbieraniu części zacieru (ten potem staje się brzeczką, a ta potem piwem), zagotowywania go i zwracania do zacieru, podnosząc tym samym jego temperaturę. Tak przygotowywane piwo jest pełniejsze i bogatsze w smaku. Metoda nie jest obecnie szczególnie popularna, bo zwyczajnie wymaga więcej czasu, a tym samym jest droższa. Pils jest wyborny, pełny, słodowy, chmielowy, z niewielkim niuansem masełka na czeską modłę, choć gdy piję go pierwszy raz, nie ma po nim śladu. Bardzo dobrym piwem jest Dunkel, wyrazisty, lekko palony, zbożowy i gorzki. Jestem pewien, że i Bursztynowe znajduje swoich fanów dzięki uwydatnionej słodowości i nutom karmelowym. Lager jest w sumie najbardziej nijaki, ale być może tylko w tym otoczeniu robi takie wrażenie. To helles i jedyne co ja mogę mu zarzucić to zbyt niska gorycz.

Do domu biorę cały zestaw piwa z firmowym szkle, dzięki czemu dwa najbliższe wieczory wypełniło mi piwo z Siemianowic. Każdy kontakt z tymi piwami był przynajmniej sympatyczny, a piwa na miejscu smakują wybornie. Co mi pozostaje? Z czystym sercem polecić wam Browar Pałacowy! Warto zajrzeć tam choćby na te kilka piw!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy