Przegląd Tygodnia #11

08:00

Zaczynam drugą dziesiątkę cotygodniowych przeglądów. Nie są to recenzje super nowości, choć i takie tu znajdziecie. Bym na co dzień chłeptał same premiery potrzebowałbym dostawcy tychże i - nawet ja - zapasowej wątroby. W ogóle nie rozumiem różnych docinków na temat mej wątroby, ja naprawdę malutko piję. No bo cóż to jest jedenaście piw na tydzień (nie licząc porterów). Nie licząc przeglądów browarów, które opublikuję osobno. Nie licząc... A zresztą. Nie jestem uczulony na piwo, nie kończę chlania, nie mam kryzysu związanego z nagrywaniem filmów. Będę robił to dalej... Przy okazji, najstarsi podróżnicy pamiętają cykle Wielopaków, taki bieda poprzednik obecnych przeglądów. Niedawno kliknąłem sobie z ciekawości, co ja tam opisywałem. Jest bardzo interesująco z punktu widzenia archeologicznego. Polecam (macie zakładkę u góry)! Tymczasem zapraszam na Przegląd Tygodnia!


W dzisiejszym odcinku jest bardzo różnorodnie. Znajdziecie opis zarówno klasycznego brytujskie ale, pilsa, FESa, wędzonki, lagera wiedeńskiego, koźlaka majowego, jeszcze bardziej klasycznego RISa a nawet farmhouse'a. Jest browar Pilsweiser, Browar Jastrzębie (3), Nowotarska Manufaktura Piwa, Pinta (2), Kormoran, Browar Bury, Kingpin i Nepomucen. Zagranicę sentymentalnie reprezentuje Schlenkerla. 


Za chwilę minie sześć lat od mojej wycieczki do Siołkowej do Browaru Pilsweiser (klik!). Od tamtego czasu raz jedynie piłem tamtejsze piwo. Wróć, dwa razy... Porter Bałtycki był bardzo dobry i żałuję, że nigdzie go nie mogę spotkać. Piwo Pilsvar Bock dostałem w prezencie od koleżanki, która wypoczywała w okolicy Grybowa. To jasny koźlak zwany także majowym. Generalnie piwo jest nieco ciężkie, co samo w sobie nie jest zarzutem, ale też wyraźnie alkoholowe (8,1%). Głównie słodowe, lekko miodowe z nutą skórki chleba. Niby stylowo, ale dość topornie. Generalnie jestem na nie, chyba że ktoś chce się szybko podchmielić. Moja ocena 2,3/5. Z litości nie będę tu się pastwił nad Pilsvarem Jasnym, którego po jednym łyku wylałem do kranu, taki był utleniony.


Pozostając w temacie klasyki piwnej rewolucji (tej poprzedniej piwnej rewolucji, związanej z maszyną parową, uprzemysłowieniem produkcji piwa i opanowaniem dolnej fermentacji) zapraszam na Lagera Wiedeńskiego z Browaru Jastrzębie, który powoli finiszuje przenosiny na swoje (nie mogę się doczekać!). Choć nie spodziewałem się po stylu fajerwerków, to oczekiwałem lekkości i pijalności. Niestety jej tu brakuje. Akcenty herbatnikowo-biszkoptowe zmieniają się karmel i wspólnie wędrują w stronę słodyczy nie znajdując niestety żadnej przeciwwagi. Piwo robi się przez to mdłe. Niby wypiłem bez jakiegoś skrzywienia, ale gdyby lekko zmodyfikować, to wyszłoby całkiem miłe piwo. Tak tylko 2,7/5.


Jastrzębska AIPA poprawiła mi humor po poprzednim piwie, choć to zdecydowanie oldschoolowa interpretacja najmodniejszego piwa nowofalowego. Dominują tu cytrusy ze wskazaniem na grejpfruta. Piwo nie bucha feerią aromatyczną, ale jest solidne. Spora goryczka i równowaga między wytrawnością i słodowością to jego cechy. Jest ok i tyle. W zalewie contemporary IPA niestety zginie. Moja ocena: 3.0/5.


To czego brakowało dwóm poprzednim piwom zapewnił mi Jastrzębski Hoppy Lager. Piwo jest bardzo rześkie i pijalne. Z jednej strony ma niezłą pełnię (być może podbitą delikatnym masełkiem), a z drugiej jest dobrze nachmielone na aromat. Ładnie pachnie, jest nie za gorzkie i szybciutko znika. Tego właśnie oczekiwałem. Moja ocena: 3,3/5.


Kompletnie nie wiedziałem za to, czego spodziewać się po FESie z chlebem świętojańskim, dopóki wujek google nie podpowiedział mi, że to inna nazwa karobu. A tego gagatka poznałem w czasie picia Where are my goggles? w kooperacji Bierlandu i Maltgardena (cytuję siebie: "w skrócie: roślina pastewna z Azji Mniejszej, owoce w smaku przypominają kakao, ale bez tłuszczu i kofeiny" - ale zawsze warto wrócić do mojego paszkwilu na pastry stouty). Jak na foreign extra stout Corny Chlyb z Nowotarskiej Manufaktury Piwnej (szacun dla kontraktu za podawanie miejsca faktycznej produkcji, a jest nią browar Such a Beer i od razu zapraszam na małą podróż do tego mikrusa) jest zaskakująco lekki, ma przyjemną goryczkę, kawową kwaskowość i całą moc gorzkiej czekolady. Bardzo ciekawe i zaskakująco orzeźwiające to piwo. Fajne piwo z twistem. Moja ocena: 3,5/5.


Jak tylko zobaczyłem wrzutkę Jerry'ego, Łysego z Brokreacji, o tym piwie, to zacząłem się na nie ślinić. Pomyślałem: "kurła, idealne dla mnie". Okazało się jednak, że Ola Amora Preta z Pinty nie do końca poszarpało struny mojej gitarry. To znaczy bardzo mi smakowało, ale pozostawiło niedosyt. Jaki? Za mało Blg. Chciałbym napić się tego piwa w wersji 18-19°, a nie 14° jak tu stoi. Piwo jest oczywiście charakterne, obficie nachmielone i mocno wytrawne. Ciekawostką jest wykorzystany chmiel Amora Preta - to nowość od Polish Hops czyli rodzima produkcja. Profil chmielowy jest słodko-owocowy (tak najbardziej to gruszka i ananas) z nutą cytrusa. Piwo jest w sumie fajnym saisonem, choć nieco zgrzyta, bo całość tak jak charakterna, tak nieco tępa i szorstka. Niby dobry kierunek, ale do sasionów, które mnie kiedyś porobiły (pozytywnie) brakuje. Moja ocena: 3,7/5.


The Bruce Story to Pinta Stycznia 2021 - piwo w stylu New Zealand DDH IPA. Ależ mi to piwo weszło. Bombowa mieszanka chmieli sprawiła, że piwo smakowało winogronami, gruszką i cytrusami. Było gorzkie i wytrawne. Nie było w nim miejsca na hipsterskie pitu-piti i soczku-soczku. Charakterne piwo przez to wydało mi się nieco mniej pijalne. Raczej nie wypiłbym dwóch, trzech w knajpie. Mimo to jedno zniknęło szybko, bo było dobre. Moja ocena: 3,8/5.


Panie i Panowie, nowy Kormoran Ale to tak naprawdę Podróże Kormorana w nowych szatach! "Ale" to oczywiście szybki wypad do Londynu, na klasyczne brytyjskie pale ale. Piwo jest leciutkie, biszkoptowo-ciasteczkowe i zaskakująco goryczkowe, w typowy dla wyspiarskich piw ziemisto-ziołowy sposób. Jest lekkie, rześkie i tak bardzo pijalne, że znika ze szkła w jedną chwilę. Jedyne czego mu brakuje, to nalanie go pod ciśnieniem z caska za pomocą pompy ręcznej. To byłoby coś pięknego! Polecam zajrzeć do sklepu z zielonym płazem. Skoro u mnie było, to będzie wszędzie. To kolejne świetne piwo zrobione na wyłączność tego sklepu, podoba mi się taka akcja! Moja ocena: 3,8/5. Powinna być wyższa, ale za szybko wypiłem.


RISa 25° wypiłem prawdopodobnie jako pierwszy poza miejscem produkcji, bo ściągnąłem go wprost z rozlewu w Browarze Bury. Korzyści właściwej lokalizacji. Piwo dość mocno kontestuje aktualny trend w imperialnych porterach. Jest bowiem ultraklasyczny. Potężny, mocny, goryczkowy, palony, bardzo czekoladowy, z nutami ciemnych owoców. Jest gęsty i oleisty. Może piłem za ciepły, bo gdzieś tam na koniec coś mi się nie zgadzało, ale i tak bardzo dobre to piwo. Choć też dobitnie pokazuje, że takie piwa zasługują na małe butelki. Wypicie pół litra takiego hardcore'a to nie przelewki. Moja ocena: 4.0/5.


Pixie Dust z browaru Kingpin nie jest piwem nowym, "nagą prawdę" o nim poznałem dwa i pół roku temu temu, warto poszukać tamtego wpisu na FB;) Nowe jest jednak opakowanie - piwo zostało wlane do puszki i otrzymało nową etykietę. Jest to wciąż potrójne IPA (24,5° Blg i - ciut więcej, bo - 10% alkoholu). A jak się ma samo piwo? Nieco inne niż wtedy, ale wciąż wyraziste. Skierowało się w stronę obecnych trendów, jest puchate i leciutkie w odbiorze. Intensywne owoce tropikalne, nuta cytrusów, żywica, białe owoce. Przydałoby się pewnie więcej goryczy, ale wtedy birgik już będzie kręcił nosem. Piwo jest ultrapijalne, właściwie spokojnie można wypić dwa i nie zauważyć postępującego upojenia, bo ten alkohol jest bardzo dobrze schowany. Jeśli tylko gdzieś widzicie, bierzcie. Kingpin znów zrobił to bardzo dobrze! Moja ocena: 4.0/5.


Aecht Schlenkerla Eiche, czyli słynny wędzony dębem doppelbock z Bambergu to dla mnie jedno z najważniejszych wspomnień piwnych. Było to bowiem moje pierwsze wędzone piwo w życiu. Czy to nie wspaniałe, że właściwie od razu trafiłem na Święty Graal? Warzony raz do roku rzucił mnie na kolana w Piwiarni Żywieckiej przy browarze, w czasach gdy karty rozdawał tam Szef Wszystkich Szefów. To piwo wciąż masakruje swoją potęgą. To czyste uderzenie szynkowej wędzonki, sporej słodowości czy nawet słodyczy. Piwo jest bardzo pełne, ale też zaskakująco pijalne przy swej wyrazistości. Wiadomo - nie lubisz wędzonki? Nawet nie patrz na etykietę. Moja ocena: 4,3/5.


To, co Nepomucen wyprawia w swoim browarze z pędami drzew iglastych, powinno zostać uhonorowane pokojową nagrodą Nobla i złotą statuetką Kopyry. W pilsie From The Woodland Forest dodawanie iglaków do piwa wydaje się być doprowadzone do perfekcji. Pędy sosny i świerku są mocno wyeksponowane i wyraziste, ale też - jak się to dosyć często zdarza - nie druzgoczą całej piwnej kompozycji. Tu wciąż wyczuwalny jest lagerowy i chmielowy charakter piwa. Piwo jest super świeże i rześkie. Las w płynie. Jestem zachwycony! Moja ocena: 4,5/5.

Seria Przegląd Tygodnia to bardziej pamiętnik niż recenzje nowości, ale kilka tych się tu znalazło, więc jeśli jeszcze widzicie te piwa, to bez obaw bierzcie. 

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy