Browar Ignis

16:00

Prawie pół roku od czasu naszego spotkania i rozmowy musiało minąć, aby ten tekst pojawił się na blogu. Jest to wyłącznie moja sprawka i wina. Najpierw nieustanny nawał pracy, później kolejne wyjazdy, a następnie priorytet dla opisywania faktycznych podróży do browarów... Czasu wciąż mam niewiele, ale jakoś - pośród wielu różnych zaległych tekstów i katalogów ze zdjęciami - rzucił mi się w oczy Ignis z tą ciekawą rozmową. Zapraszam na spotkanie z Browarem Ignis!


- Browarze Ignis, kim jesteście? Od kiedy działa browar? 
- Cześć! Browar tworzą Rafał, Michał i Łukasz! Jesteśmy grupą znajomych z Warszawy i okolic, znamy się jeszcze z czasów studiów, a do tego jesteśmy piwowarami domowymi i miłośnikami dobrego piwa. Aktualnie pracujemy na etatach, a poza tym robimy piwo. Decyzja o ruszeniu z działalnością kontraktową zapadła podczas WFP w 2015 roku, od wakacji w 2016 roku ruszyliśmy ze sprawami organizacyjnymi i od jesieni 2016 z piwem. Rafał jest szefem wszystkiego, dogląda spraw urzędowych i prowadzi magazyn, Michał warzy, a Łukasz to sprzedaje. 

- Kiedy zaczęła się Wasza przygoda z dobrym piwem i gdzie leżą początki samodzielnego warzenia i własnego browaru? 
- Generalnie zanim coś uwarzymy na większą skalę, to robimy warki domowe, by sprawdzić nasze pomysły. Michał ma na koncie blisko 70 warek w domu, jest też sędzią PSPD. Zdajemy sobie sprawę, że nie ma to przełożenia 1:1, ale zawsze daje nam cenne informacje. Przenoszenie receptur wymaga modyfikacji, cały czas staramy się wprowadzać usprawnienia. Warzymy w Szczyrzycu, najpierw w najmniejszym browarze, mającym wybicie 5 hl, od nowego roku przenieśliśmy się na 10 hl, ale tak jak mówimy, warzymy z tzw. średnią częstotliwością - jak mamy potrzebę i ochotę. Generalnie cały czas coś zmieniamy. Jak na przykład magazyn, od początku roku nie musimy już wynajmować przestrzeni magazynowej, a mamy własną w Warszawie, przejście całego procesu trochę trwało i wymagało dużo dodatkowej pracy stricte nie związanej z samym piwem.

Truskaw - IPA z francuskim chmielem

- Skąd pomysł na nazwę browaru i kolejne piwa? Jak powstają? 
- To był dość skomplikowany proces i naprawdę trochę zajęło nam dojście do efektu finalnego, było dużo dyskusji na temat koncepcji identyfikacji wizualnej. W końcu wygrał ogień, czyli po łacinie Ignis. W logo wszedł feniks trzymający szyszkę chmielu. Jest to z jednej strony nawiązanie do Warszawy, zwanej często Miastem Feniksa, ale również do odrodzenia się dobrego piwa w Polsce, którego chcemy być częścią na większą skalę i rozpalenia miłości do niego w sercach tych, którzy go nie znali. Natomiast nazwy piw mają tworzyć swoistą piwną mapę Polski, bo odwołują się do miejscowości, które można spotkać w naszym kraju. 

- Jakie piwa najbardziej lubicie i czy znajduje to lub będzie znajdować odbicie w tych warzonych przez Was? 
- Każdy z nas lubi co innego, ale w drodze kompromisu zawsze uda się znaleźć wspólne mianowniki. Michał ma najwięcej do gadania, bo zanim coś zrobimy na większą skalę, to robimy to w domu, często w kilku wersjach. Generalnie jak coś chcemy zrobić, to to robimy, nie patrzymy na trendy, bo przy naszej skali one nie odgrywają roli, najważniejsze byśmy mieli z tego dobrą zabawę. Michał chciał zrobić klasyczne angielskie wytrawne IPA, Rafał podrzucił fajny chmiel z Francji i wyszło ciekawe połączenie pod tytułem Truskaw. Choć teraz widzimy, że określenie stylu New Wave IPA nie było do końca trafne, z racji na popularność NEIPA, odbiorcom dość często się to kojarzyło, a to zupełnie inny styl, może zmienimy nazwę na French IPA. 

Bujny Książe - Wit IPA

- W jaki sposób chcecie się wyróżniać na rynku i do kogo chcecie trafiać swoim piwem? 
- Nasza karta piw jest stała, ale stosunkowo wąska. Celujemy w to by powtarzać już istniejące nasze marki i poprawiać ich jakość. Przy zachowaniu stałej oferty chcemy też trochę pojeździć po Polsce, pojawiając się na festiwalach, by nawiązać bezpośredni kontakt z naszymi odbiorcami, w tym roku odwiedziliśmy Piwowary w Łodzi. W zeszłym roku właściwie zadebiutowaliśmy na festiwalach, więc to też nowe doświadczenie. Byliśmy na Chmielakach w Krasnymstawie, Chmielfeście w Żyrardowie i Olsztyńskich Targach Piw Rzemieślniczych. Każdorazowe przygotowanie się do imprezy jest czasochłonne, ale sprawia nam ogromną frajdę. 

- Powiedzcie kilka słów o piwowarstwie rzemieślniczym w Polsce. Jakie są Wasze relacje w miłośnikami piwa? Jakie macie informacje zwrotne? Co Was zaskoczyło, co zdziwiło? 
- Komercyjne piwowarstwo rzemieślnicze to nie jest najbardziej opłacalna rzecz na świecie. Wielu osobom wydaje się, że jak potrafią coś fajnego uwarzyć w domu, to zdobędą rynek. Prawda wygląda jednak zgoła inaczej. Sama jakość trunku, to tylko część sukcesu. Obecnie jest bardzo duża “konkurencja” na rynku i każdy próbuje znaleźć swoją niszę. Dodatkowo współpraca z hurtowniami, czy sklepami/pubami nie zawsze układa się tak jakbyśmy tego chcieli. W Polsce trzeba przebrnąć także przez wiele urzędów i instytucji, które potrafią sporo namieszać. Będąc kontraktowcem bardzo dużo się jeździ po Polsce. Dom - browar - festiwale, sklepy/puby. My w dwuletniej karierze, jadąc na warzenie skasowaliśmy samochód - dachowaliśmy autem pełnym pomarańczy i kolendry.

Czarny Szosik - Amrican Rye Stout

- Jakie są Wasze plany? Które tendencje na rynku Wam się podobają i chcecie w nie wejść? Które inicjatywy zasłużyły sobie na Wasz szacunek? 
- Przede wszystkim warzymy kiedy lubimy i mamy ochotę, traktujemy to jako hobby, sprawia nam to przyjemność. Jednakże pojawiła się też w tyłu głowy myśl, że własny browar mógłby być rozwiązaniem na przyszłość. Wiemy, że ludzie często postrzegają pojawiające się inicjatywy kontraktowe jako nowego, potencjalnie ambitnego gracza chcącego przejąć rynek, ale zauważcie, że nie zawsze tak musi być. Przed osądzeniem przydałoby się jednak dowiedzieć, kto stoi za danym przedsięwzięciem, czy to gigantyczna agencja marketingowa wypuszczająca produkt, czy grupa znajomych, która chce fajnie spędzić czas robiąc piwo, takie jak samemu się lubi na większą skalę, ale nie na zbyt dużą, by było to wciąż hobby po godzinach i bez presji, że jest się zbyt mocno zatowarowanym. Po prostu robiąc tyle, by mieć pewność, że to zejdzie i będzie smakowało większości naszych odbiorców. Dlatego dzięki Tomek za tą rozmowę, a my tymczasem wracamy do warzenia w domowym laboratorium 5 wersji niskoalkoholowej APA i będziemy się w to bawić tak długo jak będziemy mieć na to ochotę oraz czas, starając się by nasze piwa były coraz lepsze i docierały do kolejnych osób.

- I ja dziękuję! 


Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy