Wormhole - most Olimp-Szpunt

12:03

W sobotę 14 stycznia 2016 odbyła się w Białej Małpie premiera piwa Wormhole. Tunel czasoprzestrzenny przestał być koncepcją teoretyczną za sprawą współpracy Browaru Olimp i Browaru Szpunt. To nie tylko most między oba browarami, ale też swoisty pomost pomiędzy odmiennymi pomysłami na imperialne IPA. Poza możliwością spotkania przedstawicieli browarów, była to także okazja do zapoznania się z ich portfolio. Pojawiło się wiele bardzo interesujących piw. Dla mnie była to także możliwość powrotu do Białej Małpy po długiej przerwie. Zapraszam do relacji.


Na imprezie w Białej Małpie stawili się przedstawiciele obu browarów praktycznie w komplecie. Brakło tylko Dawida Głuszczyńskiego (piwowar w Szpuncie), który walczył o życie (z gorączką oczywiście). Wszystkie pochwały dla piwowarów spłynęły więc na Łukasza Szynkiewicza, który tym razem pojawił się jako przedstawiciel panteonu, a nie jako Absztyfikant. 


Jako że byliśmy na miejscu praktycznie pierwsi, udało nam się spokojnie zająć najlepsze miejsce - obok baru i z samymi browarami właśnie. W okolicach 20:00 pierwsze piwa zaczęły pojawiać się na tablicy. W zapisywaniu ich pomagał najwyższy w lokalu Marek i wkrótce zapełniły liczne krany. Trudno mi było odmówić sobie kilku przysmaków. 

Night wolf extreme i Wormhole
 
Wypada zacząć od bohatera wieczoru, także dlatego że zrobił na mnie największe wrażenie. Wormhole - jak już wspomniałem - to imperialne IPA, którego gęstość początkowa to 20° blg, zawartość alkoholu 8%, a deklarowane IBU to około 100 jednostek. Piwo nie tylko wyglądem wpisuje się w modę na india pale ale rodem z Nowej Anglii. Jest bowiem najbardziej soczystym podwójnym IPA, jakie piłem. Owocowość przypomina soki z wyciskanych owoców egzotycznych i cytrusowych i choć słodki, to nie jest to tak częsta słodycz landrynkowo-karmelowa. Pomimo parametrów nie ma tu tego ciężaru gatunkowego charakterystycznego dla stylu. Piwo jest rześkie, dość gęste i ma bardzo przyjemną, owocową gorycz. To właśnie balans sprawia, że Wormhole jest ekstremalnie pijalny. Po kolejne łyki sięgałem tak szybko, że nie wiem kiedy piwo zniknęło ze szkła. Takie było założenie tego piwa, więc udało się w 100%. Koniecznie biegnijcie po to piwo dopóki jest i dopóki jest świeże! 9/10. Lepsze niż pity ostatnio Brewski, lepsze niż pite wczoraj ASAP 2.0. Lepsze niż Winchester, 22, Crazy Mike, Imperial Red AIPA. Chyba najlepsze.

Na powyższym zdjęciu po lewej stoi ekstremalna wersja Night wolfa ze Szpunta. Ekstremalna bo w zasypie znalazło się 83% słodu wędzonego torfem. To czuć! Piwo z jednej strony zdominowane jest asfaltem, ale także pełne i słodkawe. oczywiście wędzonka zostawia wytrawne odczucie na finiszu, ale piwo zyskało na balansie w porównaniu do chudszego brata. Dla torf-headów pozycja obowiązkowa. Dla mnie więc 8/10. Dla Gosi piwo wieczoru. Osoby nie przepadające za tym stylem nie powinny nawet wąchać. 


Skoro to kranoprzejęcie, to nie mogłem sobie odmówić Hydry (Hail Hydra!). To bardzo ciekawe piwo - blackthorn sour brett ale, co po naszemu oznacza dzikie i kwaśne piwo z tarniną. Mamy tu wyraźne skórzane siodło spoconego konia (sam nie wierzę, że to piszę), białe owoce, nutkę cytrusów. Jest oczywiście kwaśne, ale umiarkowanie i dobrze się to komponuje z cierpkością owoców (skojarzyło mi się z aronią i agrestem). Piwo jest wręcz chrupkie. Fajnie sprawdza się jako gaszące pragnienie. Świetny dzikus. 7,5/10.


Takie piwo też się pojawiło. Hades w wersji przez rok leżakowanej w beczce po rumie wróci do Was w noworocznym przeglądzie RISów, który rozrasta się o kolejne pozycje. No ale dopóki nie skończę tego, co zakupiłem początkiem grudnia, to przegląd wciąż trwa.


Bardzo przyjemnie spędziliśmy czas w miłym towarzystwie piwowarów, browarników i blogerów. Oczywiście nie ograniczyliśmy się do piw Olimpu i Szpunta. Trzeba było coś wypić, zanim podpięto ich pierwsze piwa. 


Wybór był prosty - Palatum i Britannica. Piwo potwierdza, że new england IPA to dobry kierunek w piwowarstwie i najciekawszy jeśli chodzi o IPA. Soczystość piwa przejawia się w grejpfrucie, mango i papai. Jest gęste, kremowe, gorycz ma dość długą, ale bardzo przyjemną i owocową. Coś pięknego. 8/10.


Kiedy spojrzałem na początku na tablicę zakrzyknąłem Eureka! Niedawno odbywało się w Małpie kranoprzejęcie nowego browaru rzemieślniczego Eureka (z Tarnowca) i można było zamówić deskę degustacyjną pięciu piw w bardzo dobrej cenie! Okazało się, że skończył się milk stout, więc zamiast niego poprosiłem o coś z zupełnie innej beczki, a właściwie zupełnie innego Kingpina. Zacznę od prawej (na powyższym zdjęciu). Earl grey APA łączy w sobie dwie rzeczy, za którymi nie przepadam - herbatę earl grey i styl APA i robi to na tyle dobrze, że nie uciekłem wąchając. Herbata dominuje aromat i smak, ale szczęśliwie mniej tu bergamotki, a więcej cierpkich nut herbacianych. Przyjemne i lekkie to piwo. 6/10. American india pale ale także jest bardzo w porządku. owocowe, przyjemnie goryczkowe, ale z niewielką ułomnością pod postacią masełka. Ono szczególnie nie przeszkadza, ale też niezbyt tu pasuje. 6/10. Herbaty z cytryną też nie lubię (wychodzę na strasznego marudę, ale ja bardzo mało rzeczy nie lubię - serio!), a kolejne piwo z Eureki to Lemon Tea APA. Problemem tego piwa jest tylko brak większej wyrazistości. Jest raczej słodowo z niewielką nutą cytrusową i kwiatami w aromacie. Raczej niespójne wykonanie i tylko 5/10. Najsłabszym piwem okazało się Belgian session pale ale, które obok nut belgijskich naprzykrzyło się smakiem wymiocin i wodnistością. Coś tu zwyczajnie nie zagrało, a na dodatek się popsuło. Niedopite. 2/10. Vandal z Kingpina, któremu praktycznie wszyscy przy stole zarzucili obecność diacetylu i tak zaskoczył pozytywnie. Mi się spodobało to połączenie, w którym pierwsze nuty grały bardzo słodkie i suszone owoce (figi i daktyle), toffi, a skontrowane zostały bardzo wyraźną i silną goryczką i jałowcem. Na plus duża pełnia i gładkość. 6,5/10. Ja już sprawdziłem, gdzie jest Tarnowiec i bardzo chciałbym się wybrać w jego okolice, bo jest tam jeszcze kilka browarów, w których nie byłem.

Biała Małpa zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Widać pozytywne zmiany, jakie zaszły od mojej ostatniej wizyty - np. piwa na kranie pokrywają się z tymi na tablicy, bo poprzednio to była rzadkość. Świetne wrażenie robi ogród zimowy, który wyrósł pomiędzy kamienicami. Gościom spodobał się za to mural, który namalowany jest na ścianie galerii, która zmyka podwórko od jednej strony. Polecam uderzać tam jak najszybciej na piwa z Olimpu i Szpunta. Wiadomość z pierwszej ręki mówi, że dziś jeszcze będą.

Zobacz także

7 komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Sławku nie pamiętam a na żadnym zdjęciu nie widać akurat ceny tego;(

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że po 16zł/0,5l

      Usuń
  2. Czy tylko moja żona uważa, że Hades po prostu skwaśniał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był kwaskowy, więc można tak przypuszczać.
      Niemniej jednak "skwaśniał" oznaczałoby, że jest fatalny i nie nadawał się do picia, jak Ursa Deszcz z Cisnej, którą wylałem do zlewu. Ten mimo wszystko zachował cechy fajnego RISa i oczywiście charakter beczki.

      Usuń

Obserwatorzy