Chodźcie do Środka

14:25

Tym właśnie sloganem zaprasza w swe podwoje najnowszy multitap w Bielsku Białej. Nazywa się właśnie Środek, dając masę możliwości kreatywnym copywriterom, a ja odwiedziłem go w Dzień Matki, zabierając tam dwie mamy - w tym jedną moją. Bielscy piwosze już od dłuższego czasu cieszą się swoją świetną Piwnicą Zamkową i Browarem Miejskim, a od niedawna mają bliską mu Słodownię (sprzedają tam piwo właśnie z Browaru Miejskiego), Chmielowe Podcienia i Pigal Cafe. Poza tym mają kilka knajp z przyzwoitym piwem (to tu w lokalu na rynku, którego nazwy nie pomnę, rozkochałem się lata temu w irlandzkim Murphy'sie). Czy kolejny pub z piwem kraftowym będzie miał rację bytu? To się okaże za czas jakiś. Ja zapraszam na wizytę w Środku, opowiem dlaczego warto się tam wybrać na piwo.


Środek może okazać się strzałem w dziesiątkę, szczególnie dla ludzi którzy poza piwem lubią łyknąć nieco kultury. Otwarto go bowiem w podziemiach Teatru Polskiego. Tuż po premierze z afisza można wdepnąć na premierę z kija. Może dzięki temu dobre piwo trafi na salony? Trudno mi sobie wyobrazić bardziej reprezentacyjne miejsce w Bielsku-Białej (to kolejne takie zajmowane w tym mieście przez wielokran - Piwnica Zamkowa jest wszak w Zamku) - niewielki lecz elegancki ogródek rozłożył się obok głównego wejścia do przybytku Melpomeny oraz niezbędnej w gorący dzień fontanny.


W Środku zachwyciło mnie wszystko. Wystrój jest ciekawie pomyślany i konsekwentny. Przede wszystkim wrażenie robią niewysokie, łukowe sklepienia, dużo źródeł ciepłego światła oraz przytulna atmosfera. Ciężkie drewniane meble zestawione są z tymi wykonanymi jakby domowym sumptem z palet. Palety już się trochę oklepały, ale tu są ozdobione świetnymi dodatkami, a całość najzwyczajniej gra. Najważniejsze że jest wygodnie i dorosłym, i dzieciom. Długa komoda na końcu sali zastawiona jest przeróżnymi książkami (co najmniej kilka mnie zaciekawiło) i grami (Robaki okazały się być prostą i dobrą zabawą - muszę kupić!). Jest jeszcze jedno małe pomieszczenie, w którym może usadowić się szukająca prywatności lub spokoju grupa znajomych.


Za barem znajduje się dziesięć kranów i wybór może nie poraża (no bo tylko dziesięć kranów, a ja już jestem wybredny i rozpieszczony), ale jest tu to co trzeba - coś "zwykłego" i taniego, cydr i mały przegląd polskiego kraftu, a także - co mnie bardzo ucieszyło - piwo z lokalnego browaru restauracyjnego. Czad.  Poza tym stojąca w kącie spora lodówka kusi licznymi butelkami. Co jest bardzo ważne? Ano to, że możemy za pół ceny zamówić połowę objętości dużej szklanki. To jest zawsze dobre rozwiązanie. Ceny są w porządku.


Okazało się, że jedzenie też jest dobre. Panino z wędzonym łososiem, burger (może i średni w smaku, ale sam sobie głupi takiego wybrałem dla odmiany), różne pierogi (mama powiedziała, że robi lepsze, co potwierdzam, ale to o niczym nie świadczy - ona wszystko robi najlepsze) i frytki były smaczne i nie spustoszyły mojego konta. Z uwagi na święto kościelne musieliśmy się ograniczyć do dań, które nie wymagały kuchni działającej na 100%. Kiedyś sprawdzę, co można zjeść w dzień powszedni. 

Po lewej Piwne Podziemie, a po prawej Nepomucen. W środku ciemne, więc chyba jasne...;)

A jak piwo? Dla każdego wybrałem coś miłego, dzięki czemu piwo, które wybrałem sobie najbardziej mi smakowało. Gosia dostała american pale ale - Labirytm z Nepomucena. Lekkie piwo w sam raz dla kierowcy. Lekkość sprawiła, że teoretycznie niski poziom goryczy, dla mnie był po prostu zbyt duży, a jej łodygowy charakter wydał mi się męczący. Zapach jest jednak niewątpliwym atutem tego piwa - dominujące owoce egzotyczne z nutą masełka. Piwo choć w smaku jest słodkawe, to na finiszu zaskakuje wytrawnością (Czesi mają na to określenie suche, które w tym wypadku wydaje mi się adekwatne). Gosi bardzo smakowało, mi nieco mniej. 5,5/10. Mama dostała też lekkiego Lapsanga, czyli brown ale z dodatkiem herbaty z browaru Fabrica RARA. Pisałem o nim tu i jedyne, co mogę mu znów zarzucić, to lekkość. Czekam na wersję 18 lub 19°blg. Bo tak lubię. Mi w udziale przypadł Gold Digga, czyli west coast IPA z Piwnego Podziemia. Już aromat wyraźnie pokazuje moc i bogactwo zawarte w płynie - nuty słodkich owoców egzotycznych na czele z mango i liczi wzmocnione zostają przez przyjemnie gęsty płyn. Jest czuć, że to mocne piwo, ale też piło mi się je rewelacyjnie, bowiem słodycz aromatu trafia na dużą wytrawność, a - znajdująca oparcie w słodowości - mocna gorycz jest fajnie owocowa. Jeśli ktoś jeszcze nie pił, to polecam. 7,5/10.


W Środku podobało się i mnie, i Gosi, i mojej mamie, i czteroletniej Lilce. To chyba wystarczający argument, by jak najszybciej się tam udać - ze znajomymi lub w gronie rodziny. Pamiętajcie jednak, aby nie niszczyć wafelków! Ja tam jeszcze na pewno powrócę!

Zobacz także

2 komentarze

  1. Pub z Murphysem to Dogs Bollocs jak sadze :-) a Slodownia to juz teraz osobna jednostka polaczona z Browarem Miejskim tylko sprzedawanym tam, robionym w BM piwem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiedziałem, że tak to się nazywa;) Teraz nie zapomnę. Jakieś połączenie Słodowni z BM jednak jest. Dzięki!

      Usuń

Obserwatorzy