Na szczycie kraftu - Rycerzowa

11:08

W teorii sobota nie była najszczęśliwszym dniem na wyjście w góry. W piątek w gronie znajomych graliśmy w Magię i Miecz (kostur mojego czarodzieja okazał się być zbyt długi dla Czarownicy, Trolla, Złodzieja, a nawet Kapłana). Przy okazji odbyła się degustacja domowych porterów bałtyckich i imperialnych stoutów. Całość sprawiła, że wstawanie o 7:00 po pójściu spać po trzeciej to jeden z najsłabszych pomysłów na jakie można wpaść. No ale słowo się rzekło, trasa ustalona, zapasy poczynione, prezent dla Magdy i Marcina (Browar Szaman) z okazji urodzenia córki spakowany... Trzeba jechać. Kierunek Wielka Rycerzowa!


Pędząc trasą S69 znów miałem nadzieję, że  nie dotknie jej żadna "dobra, zmiana", bo zawsze marzył mi się dojazd do Węgierskiej Górki w godzinkę, a nie pokonywanie samego odcinka Bielsko-Górka w czasie niewiele krótszym.



Wielka Rycerzowa to całkiem wysoka (1226 m.n.p.m.) góra w Beskidzie Żywieckim, wchodząca w skład tzw. Worka Raczańskiego. Przez szczyt przebiega nie tylko granica ze Słowacją, ale także Wielki Europejski Dział Wodny - chodzi o to, że jak wysikamy się na stronę Polską, to nasz mocz może spłynąć do Bałtyku, a gdy uczynimy to na stronę Słowacką, to strumyki i rzeki mogą donieść nasz filtrat do Morza Czarnego. Szczyt jest niestety zalesiony i tylko niewielkie prześwity pozwalają coś dostrzec. Nic to, ponieważ widoki jakie oferuje Hala Rycerzowa, to już prawdziwa bajka. Odpoczywając poniżej szczytu podziwialiśmy charakterystycznego Wielkiego Rozsutca, Babią Górę, Pilsko, Baranią Górą, a w tle zarys Tatr.


Na hali, poniżej Przełęczy Halnej, w 1975 roku zbudowana została pierwsza bacówka turystyczna, której projekt dał początek następnym tego typu schroniskom przeznaczonym dla indywidualnego turysty (pisałem o tym tu). Wszystkie te bacówki wyglądają bardzo podobnie, ale jednak różnią się pewnymi elementami. Na Rycerzowej na przykład nie ma wyjścia na tylny balkon z sali jadalnej. ba - nie ma nawet balkonu. Fajnie tak siedzieć i porównywać z innymi miejscami - a to wiatrołap węższy, a to schody bardziej zakręcone. Jedzenie jest pyszne - fasolka rewelacyjna, choć porcja bardziej dla kobiet, ale zrekompensował nam to kwaśny beegees.


Wielka Rycerzowa jest dość popularnym miejscem wycieczek, cieszy mnie przede wszystkim ilość rodzin z młodymi zdobywcami. Najbliżej do bacówki jest ze wsi Soblówka, a możemy wybrać tu aż trzy drogi. My zdecydowaliśmy się na tę - w tym przypadku - najdłuższą - zielonym szlakiem do Przełęczy Przysłop, a następnie niebieskim na szczyt Wielkiej Rycerzowej (bowiem można go ominąć i dojść wprost do Hali Rycerzowej). To nie wszystko, dojść tu można z Rycerki Dolnej (daleko) i Rycerki Górnej (bliżej) - tu droga wiedzie przez Schronisko na Przełęczy Przegibek, gdzie napić się można porteru żywieckiego z kija. Po drodze stamtąd można potwierdzić założenia mechaniki kwantowej, dokonać superpozycji i być jednocześnie trzeźwym i na bani. No dokładniej rzecz biorąc na Bani (1124 m.n.p.m.).


Gosia: To była pierwsza nasza trasa, która zrobiła na mnie aż takie wrażenie. Utkwi mi w pamięci, choć nie potrafię teraz dokładnie przytoczyć trasy. Zapomnieliśmy mapy, lecz czuję się odrobinkę usprawiedliwiona. To Tomasz zawsze ogarnia te sprawy, a ja idę i delektuję się wyśmienitym wyborem i wspaniałymi widokami. Od samego początku trasy odczuwałam zachwyt, pomimo ogromnego zmęczenia z poprzedniego wieczoru z „Magią i mieczem” do 3 rano. Nie było już śladów zimy i można było w pełni docenić uroki budzącej się wiosny, a zapach lasu tylko dodatkowo potęgował doznania. Trasa była nadzwyczaj ciekawa, urzekła mnie w niej niespodziewana dla mnie różnorodność terenu, głębokie dolinki i siodła, wysokie i strome podejścia, czy przyjemne leśne alejki. Miałam możliwość porządnie się zmęczyć (dodatkowy efekt 4h snu i resztek jakby alkoholu) i docenić piękno gór. Widoki na licznych, urokliwych polankach, podejścia kojarzące się z tym na Wysoką w Pieninach i zapierająca dech w piersiach panorama okolicy ze szczytu, drewniana bacówka i wszechogarniający spokój. Jak dla mnie bajka i gorąco polecam trasę. W wyśmienitym towarzystwie kraft smakował dwa razy bardziej :)

Na początek wybraliśmy Hey Now Wheat Wine z Pracowni Piwa, bo Gosi bardziej na nim zależało, a drugiego kosztować nie mogła (była demokratycznie - khe khe - wybranym kierowcą, ja i Paweł przegłosowaliśmy, opublikowaliśmy, a zdanie odrębne Gosi odrzuciliśmy). Tzw. Wino Pszeniczne to odmiana barleywine, ale z duży udziałem słodu pszenicznego w zasypie. 25 stopni Plato i 10% alkoholu sprawia, że piwo jest gęste i treściwe niczym bigos, a alkohol bardziej uwydatnia się w lekkim drapaniu w gardło i rozgrzewaniu, choć moi towarzysze przekonywali mnie, że go nie czuję, bo jestem przepity. Foch. Generalnie piwo jest tak bardzo słodowe jak się tylko da, w myślach przez pełne kłosów pola przejeżdża kombajn, a następnie cepy młócą ziarna. Jest biszkoptowo, ciasteczkowo, miodowo i ogólnie słodko i zalepiająco. Alkohol jest tu kontrą dającą gorycz. Pojawia się też nuta winnego kwasku. Piło się fajnie, choć spodziewałem się czegoś znacznie lepszego. 6,5/10.


Po obiedzie przyszedł czas na drugiego mocarza z Pracowni Piwa. Mr. Hard's Rocks Peated to wędzony torfem imperialny stout, który od samego początku uwodzi potężnym aromatem spalonej elektroniki i bandaża. Jest tak intensywnie, że wszystko inne co mogło się tu objawić zostało przykryte. To źle? Dla nas nie, jesteśmy fanami takiej hardcore'owej wędzonki. W smaku jest już bardzo oleiście i tęgo. Pojawiają się nuty palone i leciutka czekolada, ale wszystko przygniecione spalonymi kablami i asfaltem. Bardzo fajnie, ale odstaje od klasycznego RISa Pracowni. 7,5/10. Jeśli ktoś nie lubi piwa z torfem, nie powinien nawet patrzeć na to piwo.


Wyjazd okazał się być strzałem w dziesiątkę pod każdym względem - niezłej pogody, fajnego podejścia, zmęczenia, dobrego piwa i różnych śmieszków.

Zobacz także

2 komentarze

  1. Demokracja - sracja ;P
    Masz szczęście, że mam do Ciebie słabość ;)
    Moje kubki smakowe poczuły się zaspokojone Hey now wheat wine :) ale ale co torf, to torf w drugim piwie, gdzie tylko usta oblizałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyzwyczajaj się. Pislam w natarciu. Widzisz, że i my daliśmy się uwieść.

      Usuń

Obserwatorzy