Browar Staromiejski Jan Olbracht

08:30

Toruń niezmiennie kojarzył mi się z wycieczką nad morze, jaką w czasie studiów urządziliśmy sobie na początku ostatniego roku akademickiego. W trzy osoby zapakowaliśmy się do Seicento i zamiast na zajęcia pojechaliśmy nad morze. Byliśmy w Malborku, Gdańsku, na Westerplatte, w Krynicy Morskiej, a w drodze powrotnej zaliczaliśmy średniowieczne zamki, ale też inne ciekawe miejsca - w tym Toruń. Do tegorocznych wakacji byłem tam tylko raz i bardzo chciałem wrócić - także ze względów piwnych. Przecież w Toruniu mieści się Browar Staromiejski Jan Olbracht, który serca piwoszy w kraju podbił swoim piwem pszenicznym - Śmietanką Toruńską. Dał się też poznać jako przyjazny piwowarom domowym, którzy warzyli tam swoje piwa (Piotr Kucharski uwarzył Posła z Albionu, Bartek Nowak świetną Czarcią Krew i fajną Bitwę o Anglię (klik!), Bartłomiej Łyczak Kochanicę Olbrachta, a Łukasz Szynkiewicz Gorączkę Czarnego Złota). Przyznacie, że to dobre powody, aby zajrzeć do browaru i posmakować specjałów w cieniu zabytkowych kamienic...


Toruń to jedno z najstarszych polskich miast. Położony nad Wisłą, jednocześnie na Pomorzu i Kujawach, zawsze był ważnym przystankiem handlowym. Wielki rozwój zawdzięcza z jednej strony Krzyżakom, a z drugiej przywilejom królewskim otrzymanym od Kazimierza Jagiellończyka. Władca w ten sposób przekonywał do popierania Korony w wojnie trzynastoletniej, która rozpoczęła się od zburzenia toruńskiego zamku krzyżackiego. Efektem przywilejów była ogromna gospodarcza niezależność Torunia.


Niezależność w handlu i gospodarce to bogactwo nie tylko szlachty, ale też mieszczan i to widać w dzisiejszym Toruniu. Stare miasto zrobiło na mnie fantastyczne wrażenie od samego początku pobytu w nim. Jego południowa część pamięta XIII wiek, a widok z wieży bazyliki katedralnej Świętych Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty to nie jest rzecz, którą można sobie odpuścić - szczególnie, że można podziwiać epicki - drugi co do wielkości w Polsce dzwon odlany w 1500 roku. Gotycko-renesansowe zabudowania Rynku Staromiejskiego pozwalają praktycznie przenieść się w czasy minione. Strzeliste kamienice, łuki, Dwór Artusa, Dom Kopernika, Spichlerz...


Nieopodal (naprawdę nieopodal) staromiejskiego rynku i górującego nad nim Ratusza, u stóp którego stoi pomnik Mikołaja Kopernika (nawet trochę wygląda jak kobieta!), na wąskiej ulicy Szczytnej, w kamienicy o numerze 15 działa od 2012 roku Browar Staromiejski Jan Olbracht. W upalny wrześniowy dzień zachęcał do odwiedzin skrytym pod płótnem ogródkiem i gdyby nie chęć zobaczenia wnętrza browaru, to nie rozstawałbym się z pełną życia uliczką.


W środku jest niesamowicie klimatycznie. Wielkie pomieszczenie, do którego wchodzi się z drewnianego podestu ogrodu, nie jest jedynym w browarze, ale innego nie widziałem. Tuż przy wejściu znajduje się błyszcząca miedzią kadź o wybiciu tysiąca litrów, zaraz za nią masywny bar ozdobiony mnóstwem drewnianych beczek. Vis a vis baru ulokowane są wielkie loże umieszczone jakby w ogromnych beczkach. Na nich znajduje się spora antresola ze stołami zastawionymi do obiadu. Bardzo żałowałem, że plany obiadowe zakładały spożycie w innym miejscu (choć ostatecznie żal okazał się mocno przedwczesny, bo jedzenie w Luizjanie było i tak nie do przebicia, jak znajdę czas to napiszę o tym przy innej okazji). Ogólnie browar zrobił na mnie rewelacyjne wrażenie. To pewnie też zasługa piwowara (Mirosław Gałka), który uwijał się przy sprzęcie i gotował piwo. Powiedział mi, że w piwnicy znajduje się dziesięć tanków fermentacyjno-leżakowych, każdy mieszczący po 1000 litrów mojego ulubionego napoju. Opowiadał też o odważnych planach browaru.


Oczywiście kluczowym momentem była degustacja piwa. I tu browar pokazuje klasę - nie trzeba zamawiać półlitrowych szklanic, a można zaznajomić się z piwami podanymi na desce degustacyjnej, a następnie zamówić to, które najbardziej smakowało - tak też zrobiłem.


Nie pamiętam już dokładnie kolejności picia, więc bardzo możliwe jest, że piłem je wszystkie jednocześnie, zupełnie nieortodoksyjnie. Na zdjęciu po lewej stronie jest punkt obowiązkowy browaru restauracyjnego czyli Olbracht Pils. Trafił mi się wyjątkowo nijaki pils. Troszkę słodowy, nieco goryczkowy, ale stanowczo zbyt wodnisty jak na mój gust. Zupełnie inne odczucia (po raz kolejny zresztą) miałem pijąc Śmietankę Toruńską, czyli hefeweizena. To piwo jest absolutnie rewelacyjne i powinno być wykładnią dla piw pszenicznych. Ma piękny goździkowo-bananowy aromat, z przewagą żółtego owocu. W smaku słodycz banana jest złamana delikatnym posmakiem kwaskowym. Piwo jest pełne w smaku, solidne i jednocześnie rewelacyjnie rześkie. Numer jeden w toruńskim Olbrachcie. Kolejne było Piernikowe, które jest odwołaniem do ciastkarskich tradycji Torunia - bardzo intensywne są tu goździki i cynamon, a to połączenie tak zintensyfikowane nigdy jeszcze mi nie smakowało. Tym razem też. Jest gęste i rzeczywiście jest niczym piernik w płynie, a ja nie lubię pierników. Ostatnie piwo nie było tak wystrzałowe jak Śmietanka, ale i tak je powtórzyłem w wydaniu półlitrowym, bo zasługiwało na to. Z piw specjalnych trafiłem bowiem na idealne na lato White Summer, czyli klasyczny belgijski witbier. Czuć że w klasycznych stylach piwowar czuje się bardzo dobrze, bo piwo idealnie balansuje między łagodną (często zamulającą) ziołowością kolendry, orzeźwieniem cytrynowym i goryczą skórki pomarańczy. Jest rewelacyjnie rześko i pijalnie. Letni strzał w dziesiątkę.


Browar z czystym sumieniem polecam każdemu, kto jedzie do Torunia. Nie wyobrażam sobie, by miłośnik piwa pojechał tam i nie zajrzał na pyszną pszeniczkę.

Zobacz także

2 komentarze

Obserwatorzy