Ghostbusters

10:00

Na dobre zaczęło się w 2012 roku, gdy Kompania Piwowarska wypuściła na rynek trzy nowe piwa Książęce - Książęce Pszeniczne, Książęce Czerwony Lager i mojego faworyta do picia w knajpach mojej wsi Książęce - Czarne Łagodne. Pewne oznaki tego procederu miały jednak miejsce już wcześniej. Browar Łomża od dawna kreował się na regionalny, mały browar, przez co picie piwa z tego uchodziło za modne. A to przecież spory browar należący do spółki Van Pur. Prawdziwy koncerning, a nie łomżing. Z kolejnym ciosem przyszedł moloch Okocim będący w drapieżnych łapach duńskiego Carlsberga. Linia Piw Sezonowych ruszyła w ubiegłym roku i zaowocowała wypuszczeniem takich "cudeniek" jak Świętojańskie, Dożynkowe, Świąteczne czy Wielkanocne. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że piwa wyglądają lepiej niż smakują, bo smaku nie mają. Najwyraźniej jednak piwa "inne", to na tyle łakomy kąsek, że warto się na niego rzucić z nowym rodzajem piwa "craft".


Tą drogą poszła w końcu i Grupa Żywiec, która reanimowała martwego od 2011 r. Żywca Bocka, zapewniając mu lifting twarzy oraz dokładając mu braci w postaci Żywca Marcowego i Żywca Białego - ten drugi stał się furorą, gdy pojawiły się przecieki, iż w składzie jest kolendra i najprawdopodobniej będzie to witbier. Nigdy wcześniej powiedzenie wit-srit nie było tak aktualne.


Na początek połasiłem się na Żywca Białego, bo też on najbardziej mniej zastanawiał. Wygląda ok, przy czym pewnie mógłby być bardziej nieprzejrzysty, ale rewelacyjna barwa wynagradza wiele. Zapach jest bardzo ładny jak na wita ale płaski, bowiem za intensywną kolendrą i delikatną skórką pomarańczową nic innego nie stoi... W smaku dojmujące jest to, że piwo nie ma charakteru pszeniczniaka, jest wodniste, nijakie. Mnie ta kolendrowość zmęczyła bardziej niż wieczorne bieganie. Taki bezsmakowiec. Wiem, że do niego nie wrócę. Jeśli ktoś chce wiedzieć jak smakuje witbier, niech sobie sięgnie po raczej dostępnego w marketach Hoegardeena (choć protoplaście do ideału brakuje) lub Witbiera z serii Podróże Kormorana, to jest piwo!

Żywiec Marcowe to kolejne piwo, które wygląda rewelacyjnie. Piękny pomarańczowo-bursztynowy kolor wieńczy się elegancką, brudnoszarą pianką. Jest ekstremalnie klarowny, dzięki czemu mogłem podziwiać ruchliwe bąbelki. Nie dopiłem go. Po prostu zamulacz. Nie ma rześkości (co ja bredzę) piw koncernowych, jest mdły, ciężki i niefajny. Chciałbym coś więcej napisać, ale w szklance została połowa piwa... Newa!

O Bocku już pisałem, kiedy był jeszcze w starych szatach (klik)... Od tamtego czasu zmieniła się dostępność piw rozmaitych i nie zdarza mi się już sięgać po Żywca. W ogóle. Żywca Bocka zabrałem w góry. Gdyby to było jedyne piwo zabrane, to byłbym bardzo niepocieszony, ale byłaby to też znaczna lekkomyślność. Nie było. Kolejne piwo, które doskonale się prezentuje. Dawno nie widziałem w piwie tak doskonale burgundowej barwy. Przy niesamowitej klarowności wygląda to doskonale. Cóż z tego, skoro nawet aromat nic nie obiecuje. Karmelowo-kartonowy. Smak płyciutki, jak przemyślenia gimnazjalistów. Lekko słodkawy, karmelowy, eee... Pewnie dam mu jeszcze szansę będąc w Piwiarni Żywieckiej, ale to będzie objaw sadomasochizmu. Chętnemu na bocka polecam znacznie lepszego i bardzo dostępnego Koźlaka od Ambera.

Brak ducha craft został obnażony.

Niemniej jednak chwalę to, że Żywiec podejmuje rękawicę w gatunku pseudo-craft. Piwa wyglądają na niszowe i pewnie niejeden się nabierze na to, a jeśli spowoduje to u niego chęć dalszego dociekania o co chodzi, to super. Liczę na to, że koncerny przestaną ładować kasę w ekstra wygląd i porzucą konieczność uśredniania i łagodzenia smaków, a tym samym pokażą, że piwo niejedno ma imię. Można przecież robić dobre piwa będąc wielkim koncernem, jeno należy robić to zgodnie ze sztuką. Przykładem niech będzie sam Żywiec i jego coroczne grandchampiony czy doskonały Żywiec Porter. Co prawda są one warzone w Browarze Zamkowym w Cieszynie, ale ten należy do Grupy Żywiec i nikt nie udaje, że są produkowane przez mały browar. Więcej czadu!

Zobacz także

4 komentarze

  1. Mnie najbardziej dziwi -jak można robic dobre piwa -Porter czy Grandchampiony -i nie iść dalej ta drogą? W końcu skoro da sie zrobić granda to i dałoby się zrobić inne wypusty-na pewno w mniejszych warkach i droższe-ale jak pokazuje Kormoran-raczej opłacalne. Dlaczego majac do tego warsztat nie robią? Możliwe że zysk nie byłby tak duży jak z innych zwykłych piw. Tak samo Białe -czemu nie dodano pomarańczy do kolendry-żeby jeszcze bardziej orzeźwić?
    javiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Żywca taki GCh to pryszcz, wiadomo że zarobią, ale mało. Jak sobie ilość uwarzonego Imperialnego IPA zestawisz z tym, że w browarze w Żywcu butelkuje się 50 tys. butelek na godzinę - to sam wiesz z jakimi ilościami porównywać...;)

      Ale pójdą, pójdą tą drogą. Rynek to wymusi.

      Usuń
  2. Oczywiście że tak-chodzi o ilość. Ale własnie to mogłoby dac więcej zabawy Browarowi w Cieszynie. Piwo pasteryzowane ma odpowiednio długi termin przydatności- dając do tego współpracę z już poznanymi piwowarami Chempionami-można by zestawić kilka/kilkanaście piw robionych cyklicznie. 100.000 butelek na Polskę to nie dużo (tyle uważono GCh) i zeszło szybko-gdyby tak zrobić dobrego wita, jakies APA, może IPA, wrócić do IIPA, jakiś stout -i to nawet bez super wariacji na temat dziwnych chmieli -to myśle że sprzedaż by była. Zwykły codzienny stout-4%alko po 5zł/but miałby zbyt moim zdaniem. A ponieważ kontakty maja to mogliby robić GENIALNE piwa.

    Tak samo myślę że skoro robią Portera 22st plato to może by mogli zrobic RISa 25-28 st plato -to juz chyba nie powinien być problem-butelki do żywca 0,33l mają, leżaki tez-więc co za problem-a to nawet po 10zł by poszło-jakby było dobre:)
    Mam nadzieję że pójda tą drogą.
    javiki

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałem okazję pić w poprzednim tygodniu i muszę powiedzieć, że niezły, ale jakoś strasznie nie podchodzą mi te etykietki.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy