Portugalia

19:00

Najdalej wysunięte na zachód państwo Europy. Portugalia. Ponad trzykrotnie mniejsza od Polski, przycupnęła w południowo-zachodniej części Półwyspu Iberyjskiego, ściśnięta między znacznie potężniejszą Hiszpanią i Oceanem Atlantyckim. Na dzisiejszy wygląd kraju Fatimy, Figo i Cristiano Ronaldo wpływ miały kultury starożytnego Rzymu, Maurów, imperialistyczne zapędy Hiszpanii czy wiek ogromnych odkryć geograficznych, w których Portugalia przodowała. Wyspy Atlantyku, kolonizacja Brazylii, wytyczenie morskiej drogi do Indii, odkrycia w Afryce - to zasługa nie tylko Vasco Da Gammy i Henryka Żeglarza, ale całej armii marynarzy i nawigatorów wywodzących się ze szkoły kartografii i astronomii założonej w Sagres przez tego ostatniego i każde z tych odkryć wzbogacało świat portugalskiej kultury.

Dwa tygodnie na północy Portugalii pokazały mi, jak mało wiem o tym kraju. Już sam krajobraz wbijał mnie w fotel pociągu podmiejskiego ekspresowo pokonującego trasę Porto - Guimaraes. Z jednej strony ocean, z drugiej na horyzoncie góry - znacznie wyższe niż mógłbym się spodziewać. Właściwie ich obecność w tle nie opuszczała mnie przez ostatnie dni 2013 roku. Dopiero jednak podróż autobusem z Bragi do jedynego portugalskiego parku narodowego Peneda-Gerês w pełni ukazała mi piękno tych terenów. Góry i doliny, bardzo gęsto zalesione, rzeczki, rzeki i wodospady, a na koniec jezioro ukryte między wysoko położonymi, poszarpanymi szczytami Serra do Gerês. Wszędzie, gdzie tylko jest kawałek miejsca, powciskane są malutkie winnice. Generalnie północ kraju jest wybitnie wyżynna, a gęsto zabudowane miasta pną się ku górze zaczynając od koryt rzek.

Grudzień nie jest może idealny na poznawanie deszczowej wtedy Portugalii, ale temperatury powietrza pomiędzy 12 a 19°C jakoś osładzały mi drobne mżawki. Mogłem więc uskuteczniać swoje piwne podróże i odkrywki.

Nie oszukujmy się - Portugalia to kraj winem płynący. To nie moja wina, że tam rządzą wina. Takie gleby, taki klimat. Obecnie Portugalia zajmuje 7 miejsce na świecie pod względem powierzchni upraw winorośli i jest dziesiątym producentem wina. Imponujące. Kojarzone są z nią młode wina Vinho Verde, Madera i Porto, któremu poświęcę solidny akapit w jednym z kolejnych wpisów. Znany z jego produkcji jest rejon Alto Douro, czyli górny bieg rzeki Duero, który jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO i był pierwszą na świecie oficjalnie ogłoszoną apelacją - ściśle określonym rejonem produkcji wina, na którym panują ustalone zasady uprawy winorośli oraz technologii produkcji trunków. Nie należę do fanów wina z błahego powodu - po jednej lampce pojawia się u mnie masakryczny ból głowy, po 15 minutach od wypicia. Nie pijam, omijam - od czasu wizyty w Porto, wyjątki będę robił dla porto, ale o tym innym razem.


O ile rzędy butelek win w marketach ciągną się po horyzont półek, to piwa mają swój mały, niepozorny, cuchnący biedą kącik. W sklepach dominują dwie główne marki, nazwijmy je koncernami, aby wiedzieć o co chodzi. Wszędzie, gdzie się Piwny Podróżnik obrócił, był atakowany przez butelki, buteleczki, butele, puszki, reklamy, neony i billboardy Super Bocka i Sagresa. Kompletnie nie ma o czym mówić. Najniższy krąg piwnego piekła. Ichnie lagery są jeszcze bardziej bezsmakowe niźli znane mi wynalazki z Polski, Rumunii, Bułgarii czy Białorusi. Zero smaku. Światełkiem w mroku piwnej nocy jest jedynie to, że oba koncerny w stałej ofercie mają piwa ciemne. Oczywiście są piwa importowane - to wszak Unia Europejska, ale jakiegoś szału nie zauważyłem.


Tak wyglądają wszystkie 3 po (prawie) wypiciu. Można męsko wyglądać na plaży (o ile można wyglądać męsko ściskając w dwóch palcach butelkę 0,33 l.) i nic poza tym. Na dodatek w szale zakupów pierwszego dnia wybrałem bezrefleksyjnie Super Bocka Sem Alkohol, który okazał się być - równie niepijalnym jak każdy inny - piwem bezalkoholowym, co odczytałem z butelki dopiero czując obrzydzenie w paszczy...

Super Bock Sem Alcool. O tak wyglądałem próbując. Dobrze, że okoliczności były - ten tego - niepowtarzalne, bo inaczej byłaby żenada roku. Nie będę pisał o walorach - nie dlatego, że innym blogerom wydaje się to nudne - ale po prostu nie ma o czym pisać. Istotne jest, że piwo po portugalsku to cerveja - czyt. serweża. Ta wiedza pozwoli nam przetrwać jako tako, dopóki nie znajdziemy czegoś ciekawszego. Da się, ale o tym zaraz. Bezalkoholowe poszło w piasek.

Super Bock Abadia jest określany przez ratebeer jako jasny bock, ale zupełnie nie rozumiem skąd ten pomysł. To nawet jak na mocnego lagera jest wyjątkowo słabe. Aromat? Wolne żarty. Moc alkoholowa na poziomie choćby Tatry Mocnej? Tarzam się po podłodze. To kolejny bezsmakowiec, którego kompletnie nic nie ratuje... Tu przestałem się dziwić, że do pobliskiego marketu importują Żywca. I że się sprzedaje.

Super Bock Stout to najbardziej wyróżniające się piwo  koncernu Unicer Bebidas. Wyróżnia się głównie tym, że nie jest stoutem. Jest za to bardzo słabym lagerem. Ciemnym. Mocno kawowy, ale za to taki wodnisty, że nawet ta kawa w aromacie go nie ratuje. Taki ciemno brązowy sik. Niemniej jednak z czterech próbowanych przeze mnie Super Bocków ten był najmniej vomitogenny. Nie wiem, czy to jest duża zaleta.

Super Bock w najbardziej klasycznej postaci jasnego lagera został wypity w zupełnie innych okolicznościach, jako aperitif do suszonego i solonego dorsza - Bacalhau, portugalskiego wynalazku, który jest bardzo popularną potrawą, przyrządzaną na 365 sposobów. I tu też Super Bock się nie sprawdził. "Nie jestem smaczny!" - zdawał się mówić - "Smakowitość: Jeden!". Nawet nie wiem w sumie do czego porównać, bo nie pijam takich piw. Najzabawniejszy jest powód, dla którego tureccy studenci w Portugalii nie piją tego piwa. Po turecku bok to gówno. I turecki język w najlepszy sposób opisuje te piwa.

Konkurencją i drugą tak szeroko dostępną marką jest należące do Heinekena Sagres. Poza nazwą nie ma ono nic wspólnego z miastem na południu Portugalii.


Powinienem rozpływać się nad kolorami, aromatami oraz smakami. Nie będę, bo nie ma nad czym.
 
Sagres jasny wylądował w zlewie. Totalne dno. Sagres Bohemia jest niewątpliwie przykładem na to, że nikt z jego producentów nie pił żadnego czeskiego piwa. Jest to karmelowy (na granicy wyczuwalności), scheisse-lager.  Sagres Preta to coś, co powinno zastąpić wszystkie inne koncernowe lagery w Portugalii. To się dało wypić. Zgaduję, że w upalny dzień na piaszczystej plaży Praja da Barra albo Costa Nova, może smakować zdesperowanemu piwoszowi. Gdybym był spragniony i miał napić się piwa, to właśnie po Sagres Preta wyciągnąłbym łapę...
Poszukiwania piw w butelkach półlitrowych uznałem po tygodniu za bezowocne. Koncerniaki w takowych nie istnieją, a jeżeli istnieją, to znaczy, że Portugalczycy doskonale je przede mną ukrywali. Najczęstszą pojemnością, w jakiej widziałem piwa to - widoczne na wszystkich powyższych fotografiach 0,33 litra. Równie często występują buteleczki 0,2 litra, które chyba są przeznaczone dla dzieci, bo zupełnie nie rozumiem potrzeby zamykania piwa w takich opakowaniach. W większych marketach były też śmiechowe litrowe butelki, które przypominały mi kultowy napój lat dziewięćdziesiątych zwany Kaskadą. Na ten widok czułem w ustach smak gumy Turbo i podniecenie równe z odwinięciem z niej Vectora Twin Turbo.

Gdzie kupować piwo w Portugalii? Właściwie wszędzie. A nie... STOP. To wino można kupić wszędzie. Poza tym specjalistyczne sklepy z winami nie należą do rzadkości, a na sklep z piwem nie trafiłem, pomimo przekopywania się przez odmęty portugalskich internetów. Na wiadomości wysłane do portugalskich użytkowników ratebeer do dziś nie mam odpowiedzi, a posługuję się wszak prawie doskonałym polskim i niezłym angielskim (francuskim władam bez zarzutu, ale jeszcze nie sprawdzałem we Francji). W spożywczakach znajdziemy opisane tu eurolagery i pseudo stouty. O to łatwo. Poza tym kilka innych lagerów, ale byłem tam tylko dwa tygodnie i zwyczajnie było mi szkoda czasu na te siki, szczególnie że znalazłem kilka mniejszych i ciekawszych inicjatyw. Im poświęcę kolejne wpisy, bo tematy dosyć interesujące. Gdzie jednak kupowałem piwa spod znaku craft, z browarów rzemieślniczych? Nie w marketach, nie w sklepach specjalistycznych, nawet nie w wybranych sklepach spożywczych.

Pierwsze butle znalazłem w barze hostelowym w centrum Aveiro, kolejnym miejscem była informacja turystyczna tegoż miasta, a całą resztę w sklepach z portugalskim hendmejdem i produktami typowo portugalskimi (Guimaraes, Braga, Aveiro, Porto). Takich - w moim odczuciu - nastawionych na portfel turystów, gdzie przyjezdni przychodzą zakupić pocztówkę z suszonym dorszem, płytę z muzyką fado, brelok z kogutem z Barcelos, obrus w kwiatki czy produkty z korka. Prawdziwe sklepy w duchu craft. Ale gdybym nie wiedział, to za nic nie wszedłbym, tam w poszukiwaniu piwa.

Uwaga na wirus lewactwa. Oprócz tego, że można w Portugalii palić marihuanę...

"Portugalia, mały kraj znany z przywiązania do konserwatywnych wartości oraz silnych tradycji katolickich, stała się modelowym przykładem w kwestii reformy polityki narkotykowej, do którego odwołują się dziś autorytety. Radykalnie odcinając się od funkcjonujących na świecie rozwiązań rząd Portugalii w 2000 roku zdecydował się na dekryminalizację posiadania nielegalnych substancji psychoaktywnych, uznając, że posiadanie na własny użytek jest domeną zdrowia publicznego, a nie zagadnieniem z obszaru ochrony porządku publicznego." (Domosławski A.: Polityka narkotykowa w Portugalii: Korzyści wynikające z dekryminalizacji używania narkotyków, Open Policy Foundations, Czerwiec 2011, s. 6).

... można spożywać alkohol w miejscach publicznych, a nawet jest to w dobrym tonie. Powitał mnie studencki czwartek w Aveiro. Taka tradycja, która polega na tym, że (często pijana) młodzież w wieku studenckim przechadza się po mieście i śpiewa wniebogłosy. Pijana. Młodzież. Nikt ich nie spisuje, nie zaczepia. Nikomu nie przeszkadzają. Ale też nie dewastują, nie zaczepiają i nie są agresywni. Wręcz przeciwnie - są towarzyscy i przyjacielscy. Tacy portugalscy. Ogromny kapitał społeczny Portugalii objawia się na każdym kroku i przez dwa tygodnie bardzo żałowałem, że Polacy mieli tak ciężko i tak bardzo nas to wypaczyło.

Co idzie za tym, że alkohol można spożywać gdzie popadnie? Ano to, że w mieście stoją budki, które nazwał bym fast drinkami - kupuje się w nich napoje wyskokowe i praktycznie nic więcej.


Można więc pić na plaży, na rynku, na deptaku przed knajpką, nad rzeczką opodal krzaczka. Fajnie, prawda? Czy trzeba to komentować? Nie. Wiadomo, że zakaz spożywania w miejscach publicznych w Polsce nikomu nie przeszkadza w takiej konsumpcji, a częściej jednak uderza w osoby, które potrafią zachować się godnie po spożyciu, bo chuliganów i buraków jest zwyczajnie mniej (są po prostu sprytnie rozmieszczeni).

Mimo tylko dwóch tygodni mógłbym wiele pisać. W tym momencie poprzestanę na tym, że bardzo mi się podobało i wyśmienicie czułem się w kraju zamieszkałym przez Portugalczyków. W kolejnych wpisach trudno mi będzie do tego nie wracać.

Przydatne zwroty na obczyźnie:
- bom dija/bła tarde - dzień dobry/po południu
- um sereża por fawor - poproszę piwo,
- dojsz serveżas por fawor - poproszę dwa piwa,
- serweża por fawor (wskazując pacem na coś) - poproszę te konkretne piwa, które tam stoją,
- akonta por favor - poproszę rachunek,
- mujto obrigada (panie)/obrigadó (panowie) - dziękuję bardzo.

Z tym nie zginiecie!

Zobacz także

11 komentarze

  1. Piłem i też nie byłem zauroczony, to wszystko koncernowe piwo z koncentratów. A w Portugalii pija się zazwyczaj kawę - CAFE COM CHEIRINHO. po kilku takich kawach pijacy są zdecydowanie weselsi. w Cafes w naszym bloku piwo i to głównie Super Bock pijano po 20:00. A tak w ogóle to 46 % Portugalczyków nie pije alkoholu. Lizbona i okolice to Ginja króluje, taki wiśniowy kompocik po 1 € kieliszek, a meneli kręci się przy tym pełno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak kawa! Zdecydowanie wypiłem jej więcej niż piw - oczywiście ilościowo, bo objętościowo to mogłaby mi pikawka stanąć. Też zauważyłem, że kawa jest niezwykle popularna, oczywiście wplotę to w jeden z kolejnych postów. Także zapraszam do czytania!

      Usuń
  2. A SŁODKI ŁUBIN DO PIWA PRÓBOWAŁEŚ ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze jedno mnie tu zaszokowało Cygańskie enklawy wyłączone spod jurysdykcji miasta. ponadto żebracy śpiący na parapetach hoteli 5* i na wentylacji z metra. Nikomu to nie przeszkadza. Policja nie interweniuje. A pic można praktycznie wszędzie zgadzam się z tobą całkowicie, nikogo to nie interesuje.
    Byłem koło stadionu Benfiki po meczu Portugalia - Szwecja. Wracały tłumy i wszyscy trzeźwi jak świnie,
    Szwed obok Portugalczyka i nie było zadymy. Inna kultura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie ubogich ludzi widać (Porto), ale raczej mało. W Krk, W-wie czy K-cach gorzej pod tym względem... Za to opuszczonych kamienic i porzuconych budów cała masa...

      Usuń
  4. właśnie otworzyłam Cergal Holland type lager beer, tego jeszcze w Aveiro nie piłam :) może lekko bardziej wyraziste niż reszta, ale to ciągle portugalskie piwo. Trudno, jak już otworzyłam to wypiję. Zdrowie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie że szukasz nowości... Ale nie spodziewałbym się za wiele ;) O kilku ciekawych piwach napiszę w najbliższym czasie, może piłaś już, a jak nie to może uda Ci się znaleźć :-)

      Usuń
  5. Portugalia to nie kraj piwa, ale wina. A butelki w których sprzedaje się piwo mają swoje całkiem logiczne uzasadnienie - mała buteleczka nie zdąży ocieplić się podczas picia, a temperatura na zewnątrz bywa bardzo wysoka. Przed wyjazdem warto też znać nazwy wielkości piw - http://popularportugues.blogspot.com/2003/08/cerveja.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chyba wspomniałem o tym w jednym z pierwszych akapitów;)
      Szkoda że źródło nie jest po naszemu;)

      Usuń
  6. Panie, a w Fuchal w macu można zamiast coli wsiąść piwo Coral!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie prowadzisz tego bloga, a jaki jest następny kierunek podróży?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy