Na tropie klątwy Brązowej Stopy

11:33

Jeszcze nigdy do tej pory wybór piwa na górską wyprawę nie był tak trafny, jak w niedzielę 17. listopada. Zastanawiam się, czy to ja tak dobrze przewidziałem warunki, jakie napotkamy na szlaku, czy też może to wpakowane pomiędzy termos a bułki piwo sprowadziło je na nas. Skłaniałbym się ku tezie, że to piwo ukształtowało nasze przeznaczenie. To była klątwa Manitou, klątwa Brązowej Stopy!


Najnowsze piwo z AleBrowaru to uwarzone w nowatorskim stylu india brown ale Brown Foot (czyli Brązowa Stopa). Na zdjęciu w tle widać królową Beskidów, a o tym gdzie zabrałem piwo i o samej Brązowej Stopie poniżej.

Jest takie miejsce w Beskidach, gdzie w czasie poniżej 5 godzin, robiąc piękne i malownicze kółko, można zawitać do trzech schronisk i podziwiać panoramę najwspanialszych gór Polski i Słowacji. Jadąc w stronę Żabnicy (wieś koło Węgierskiej Górki <- to taka wieś koło Żywca) przedzieraliśmy się przez mgłę gęstą niczym paranoja Jarka. Chmury były nisko, słońce przebijało w postaci białego koła widocznego przez mgłę i przypominało bardziej księżyc w pełni. Jednak gdy tylko wyjechaliśmy nieco wyżej, warun się poprawił i okazało się, że przed nami piękne lato tego listopada. Trasa przebiegała od Żabnicy (auto zostawiliśmy koło wyśmienitej knajpy - Alaski) ku schronisku na Rysiance, następnie do pobliskiego schroniska na Hali Lipowskiej, by następnie - zamkniętym z powodu osuwiska zielonym szlakiem - zejść do Hali Boraczej, skąd już tylko rzut beretem z powrotem do Żabnicy.

Schronisko na Rysiance ma bardzo ciekawą historię. Powstało jako samowola budowlana (tak, one mają w Polsce długą tradycję) w okresie międzywojennym, przy sprzeciwie niemieckiej organizacji turystycznej Beskidenverein, która 10 min. obok prowadziła własne schronisko (Hala Lipowska). Schronisko na Rysiance powstało dzięki wsparciu Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy z Krakowa. Dzięki temu właściciel mógł kolaborować w czasie wojny z Niemcami i rozwijać schronisko, a dzięki temu my mamy niesamowite miejsce nie tylko do zatrzymania się, ale także do przenocowania. Spod schroniska rozpościera się widok na Babią Górę, pobliskie Pilsko, Tatry, Tatry Niżne, Góry Choczańskie i Małą Fatrę.


Wszystko na wyciągnięcie ręki. Po drodze na Rysiankę jest Hala Pawlusia, która moim zdaniem jest jednym z piękniejszych miejsc w Beskidach, oprócz powyższego widać jeszcze stronę północno-zachodnią (góry czeskie, masyw Baraniej Góry, Skrzycznego, Beskid Mały).

Los (fatum) sprawił, że zielony szlak przed nami został obficie wykorzystany przez ciężki sprzęt, przez co w pewnym momencie leśny trakt zmienił się w pełne błota pobojowisko. Wciągnęło nas to jak Martwe Bagna Froda. Na szczególne cierpienie został narażony Daniel, który chciał być naszym Aragornem, wytyczyć drogę i jego but został niecnie zassany przez błoto, z tym że stopa opuściła wnętrze szczewika. Prawdziwą traumą był widok błota wlewającego się do wysokiego, górskiego buta, a akcja ratunkowa przypominała wyciąganie rzepki w wierszu Juliana Tuwima.

no i po raz kolejny gościsz na blogu;)

Pytanie najważniejsze: dlaczego Daniel? On na wyprawę zabrał Angielskie Śniadanie. Nasze buty nie wyglądały o wiele lepiej. Dobrze że do Schroniska i piwnego popasu było już tak blisko.

Brown Foot, jak już wspomniałem, to india brown ale, ale na próżno szukać takiego stylu w piwnych klasyfikacjach. Można go nazwać nowatorskim lub nowofalowym. Jest to wariacja na temat brown ale, która polega na przyprawieniu go całą masą amerykańskich chmieli, na wzór amerykańskich IPA, dzięki czemu uzyska on niebotyczny poziom goryczki (80 IBU) i doskonale wpisze się w piwną rewolucję.


Na etykiecie widnieje córka wodza. Nie jest wiotka, ale doskonale wpasowałaby się w środowisko kelnerek na Oktoberfest. No może poza samą przyczyną swojego indiańskiego imienia. Historyjka o kupie jest dosadna i mi się podoba, ale nijaki kolor etykiety już nie. Rysunek super, utrzymany w konwencji alebrowarowej. Piwo jest czarno-brązowe, mało przejrzyste, bardzo przyjemnie się pieni. Pierwsze co poczułem to oczywiście chmiel, który trafił do nosa towarzyszy z około metra. Bardzo mocno cytrusowy i żywiczny, w sam raz na spożywanie go nieopodal lasu. Jest bardzo, bardzo gorzkie, ale jest to przyjemne doznanie, goryczka która trwa, na drugim planie pojawiają się nuty czekoladowe. Brown Foot jest umiarkowanie wysycony z średnio treściwy, co czyni go jednym z bardziej pijalnych, mocnych piw w tym roku!

Nie ma co. Trzeba pić. Na szczęście Ale Browar należy do tych nowych browarów, które robią piwa na tyle dużo, by docierało wszędzie i nie znikało po 3 godzinach. Życzyłbym sobie by Brown Foot wszedł do stałego repertuaru, bo to godny towarzysz Wiosłującego Jacka.

Informacje techniczne:
Styl: india brown ale
Butelka: 0,5 litra
Ekstrakt: 16,0°
Alkohol: 6,2%
IBU: 80
Producent: AleBrowar

Zobacz także

1 komentarze

  1. Muszę przyznać, że mi jakoś średnio podchodzą tak gorzkie piwa. Nie mniej, trzeba przyznać, że aromt ma powalający ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy